Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
musiałyzaczynaćsiętakwcześnie?
Czytoniezamałedzieci,żebywogólezauważaćcośtakiego?
zapytał.Powiódłwzrokiempomaluchachwsali,bawiącychsię
klockamiczylalkami.Tożtojeszczepraktycznieniemowlaki.
Laurenznowusięuśmiechnęła.
Byłbypanzaskoczony,jakiepotrafiąbyćspostrzegawcze.Proszę
miwierzyć,żeniewieleimumyka.WyjaśniłamNoahowi
ipozostałym,żeniewszystkiedziecimająmamęitatę,żebywają
różnerodziny,iopowiedziałamotym,jakmogąonenaprzykład
wyglądać.Wyjaśniłamim,żejedyne,czegopotrzeba,żebymówić
orodzinie,toludzieimiłość.Możnazatemuznać,żewykorzystałam
tenincydent,żebyczegośjenauczyć.
Robertzesztywniał.Odrzucałagomyśl,żemała,okaleczonarodzina
jegoiTyleramiałasłużyćzamateriałpoglądowy,abydzieci„czegoś
uczyć”,zresztąpoco?ŻebyinnimogliTylerapożałować,anietylko
sięzniegonabijać?Niechciał,żebyjegosynawyśmiewano,aleteż
niepotrzebowałdlaniegolitości.
NiemiałojednaksensuczynienieLaurenwyrzutów.
Przedszkolankabyłatakamłoda,pełnaoptymizmuiideałów,
żeskrytykowaniejejbyłobyjakkopnięcieprzyjaznegoszczeniaczka.
Dziękujęzainformację.Usłyszałwreszciewłasnygłos.
Zabrzmiałbardziejformalnieisztywno,niżbyłotokonieczne,ale
przynajmniejjegoodpowiedźbyłagrzeczna.
NiemazacoodparłaLauren.Pomyślałam,żedampanuznać,
nawypadekgdyby,nowiepan,chciałpanotymzTylerem
porozmawiaćwdomu.
NotakbąknąłRobert.Niechciałotymrozmawiaćanizsynem
wdomu,anitymbardziejtu,zpraktycznieobcąsobieosobą.
Hej,kolego,gotowydowyjścia?zawołałdosynanadrugim
końcupstrzącejsięjaskrawymikoloramisali.
Tylerpodniósłgłowęznadplastikowejwywrotki,którąprzesuwał
tamizpowrotem,poczympowiedział:
Tato!
Wyszczerzyłzębywuśmiechu,zerwałsięnarównenogiipodbiegł
doRoberta,szerokorozpościerającramiona.
Widzipan?odezwałasięLauren.Wesołychłopczyk.
Robertowitrudnobyłodoszukaćsięwjejsłowachpociechy.Jeśli
Tylerbyłwesoły,totylkodlatego,żejeszczenierozumiał,czego
muwżyciuzabrakło.