Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mizmarynarkidługopis,tłumacząc,żebardzo
gopotrzebuje.Niestudiowałaprawa,aadministrację
naosobnympiętrze.Nieprzeszkadzałojejtojednak
wtym,żebymniekażdegodniamęczyćswojądobrocią
isympatią.Mojabardzodobraznajoma,zktórączęsto
zTomemwychodziliśmynaimprezy.Dziewczyna,która
nademnączuwałaiodprowadzaładoakademika,gdysię
upiłem.Wspierałamniewnauceiwżyciu,dającrady
lepszeniżniejednamatka.Dzielnieznosiłamojenastroje,
nieoceniałaaninierozliczała.Stałaobok,gdyrobiłem
głupstwa,anakońcuzawszesięprzytymgłupio
uśmiechała.Najbardziejrodzinnaiżyczliwaosoba,jaką
znam.Ważnejeszczebyłoto,żeniepotrafiłemsię
przestawićnanowenazwiskodziewczyny,bodlamnie
zawszebyłaStelląReechards,coLoganabardzo
denerwowało.
Mogęwejść?spytałem.
Stellaspojrzałanaswojąpółrocznącórkę,zaraz
nerwoworozglądającsiępopodwórku.
Jaktuwszedłeś?
Loganpodałmikoddobramywyjaśniłemponuro.
Nikogoniema,totylkoija.Możemyporozmawiać?
Jasne.Wejdź,proszę.
Uśmiechnęłasię,aleniemiałemochotytego
odwzajemniać.Nawetwtedy,kiedymaładziewczynka
śmiałasiędosiebie,wkładającsobieoślinionepalce
doust.Wszedłemdośrodka,krótkorozglądającsię
poprzestrzennymsalonieizauważającrozciągającesię
długieoknawzdłużścianywsalonie.Byłyzasłonięte.
Zobaczyłem,jakStellazamykazasobądrzwinakilka