Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tozależy,jaknaniegopatrzysz–zacząłem
wyjaśniać.–Niewiem,cownimtakiegojest,alelubię
tenfilmoglądać.Maładnąmuzykę,ciekawyscenariusz,
Jacksięfajnieubiera,aRose…
–MojedrugieimiętoRose.Tatamipowiedział,ale
topamiętałam.
–Pasujeszdomoichkwiatówwogrodzie.
PoliczkiFrancyprzybrałykolorjasnegoróżu.
–Gdziemieszkajątwoidziadkowie?
–Przesłuchujeszmniedalej?–zapytała,wkońcusię
uśmiechając.–Dobrze.WDüsseldorf.
–TeżmamdziadkówwEuropie.Pamiętaszgdzie?
Francyodchyliłagłowę,przymykającoczy.Spojrzała
namniepochwiliisetnyraztegopopołudniajejtwarz
przybrałaprzepraszającywyraz.
–Nieszkodzi.–Pogłaskałemjąpopoliczku.
–WSheffield,wWielkiejBrytanii.Jakjużwrócisz
dozdrowia,totampolecimy.Byłaśtamkiedyś?
–Naprawdę?Chciałbyśzabraćmniezesobą
dodziadkówdoAnglii?–Anfrewpodciągnęłasięwyżej
namnie,ostrożnieprzekręcającnabok.–Niebyłam.
ZawszechciałamzobaczyćPeakDistrick.Podobnojedna
trzeciamiastaznajdujesięnaterenietegoparku.Ładnie
tamjest?
Dobrapamięć,Francy.Niejesttakźle,jak
zakładałem.
–Tak.Zwłaszczajeślimówimyowschodach
izachodach.Kiedybyłemnastolatkiem,częstouciekałem
zdomuiwchodziłemnaszczytKinderScout.Niejest