Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towswoimprywatnymwozie…–zgrabniepokonał
zakręt.–Powiedzianomi,żetoniewyjdzie,
bomusiałbymmiećtakżewyszukiwaczkolejnych
częstotliwościikodów,awtedywykrytobymnie
pokilkudziesięciusekundach.
–Zgadzasię.
Jarównieżchciałemkiedyśzałożyćcośtakiego
wmoimsamochodzie.Nawetniedlatego,żebyło
mitodoczegośpotrzebne–jeżelichodziotędziedzinę,
zachowywałemsięjaksrokataszczącadoswegogniazda
wszystko,cosięświeci.Uważałem,żekażdygadżet,
nawetjeślitylkorazwżyciuspełniswojąfunkcję,
awkońcumogłoodtegozależećmojeżycie,jestwart
pieniędzy,jakiewniegowłożyłem.
Wyhamowaliśmyprzedbramąjakichśmagazynów.
Gdyzapadłasięwziemię,wjechaliśmynaplacizaraz
potemdootwartejpaszczyciemnegoskładu.Kierowca
zgasiłświatłaiwzupełnychciemnościachosunęliśmysię
podpowierzchnięziemi.Windaprzeniosłanaswraz
zsamochodemkilkadziesiątmetrówizatrzymałasię.
–Drzwinakońcukorytarza–powiedziałchłopak.
–Dowidzeniapanu–dodałzukłonemniczymfilmowy
maîtred’hôtel.Poprawdziejednakmusiałbytobyć
szmatławyfilm.
Autentyczniszefowiesalwprawdziwychlokalachnie
kłaniająsięwpasnawetszefomemiratów.
Mruknąłem„cześć”iwysiadłem.Nadmojągłową
rozjarzyłasięseledynowymświatłemprostacienka
krechaprzewodniczka.Szedłempodnią,niemalmuskając
jąwłosami.Wpewnejchwilijakieśtrzymetryprzedemną
krechajakbyobsunęłasiępozbytstromejścianie,
błyskawicznieobrysowaładrzwi,atajejczęść,którabyła
nademną,zgasła.
„Stanowczozadużopieniędzyidzienagłupstwa”
–pomyślałemipostanowiłemtakimwłaśnietekstem
powitaćSarkissiana.Zrezygnowałemztego,gdy
wszedłemirzuciłemnaniegookiem.Odczekałem,