Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
ROZDZIAŁ1
Wioskabyławpełniprzygotowanadoświętowania
–wszystkobyłobywporządku,gdybyniejedenmało
znaczącyincydent.Wejściadodomówprzystrojonojuż
latarniamizdyni,herbowesztandarydobregokróla
LluddaLawazawieszonozaśnagałęziachświerków,
którerozrzuconebyłypoLannielrówniegęsto,
costrażnicy.Wspaniałyzapachdyniowejtartyunosiłsię
wśródpnidrzewiprzyprawiałozawrótgłowynawet
rybyzturkusowegojeziorapołożonegopośrodku
wioski.Nie,poważnie,wszystkobyłobygotowe
nauroczystośćzokazjiosiemdziesiątychurodzinkróla,
gdybynietadrobnostka.Drobnostkaważącasto
pięćdziesiątkilogramów,zogromnymipióramioraz
maleńkimmózgiem,zadającaFrigielowiciosydziobem,
gdyonusiłowałzaciągnąćjązpowrotemdozagrody.
Chłopakrobił,comógł,bynieskrzywdzićstrusia,
kiedydrewnianykijspadłnagłowęptaka,zadając
muśmiertelnycios.
–Nietraćczasu–odezwałasiędoniegostara
Hermeline,wskazująckciukiemwkierunkuwioski.
–Todopieropoczątek.
Frigielzniepokojemzerknąłnagłównyplac.Miejsce
byłowręczzalewaneprzezptactwo,którebiegało
wewszystkiestrony.Wpowszechnejpanicenie
wiadomobyłojuż,kto–osadnicyczystrusie–kogo
gonił.Ptakirozbebeszałylatarniezdyni,rozdziobywały