Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
ErnaldtakszybkozająłmiejscepomiędzyHermeline
arybikiem,żechłopakmógłbyprzysiąc,żejego
dziadeksięteleportował.Frigielrzuciłokiem
naswojegopsa.Fluffyciąglewarczał,alenie
naczterechGwardzistówŚwiatła.Marszczyłpysk,
zwróconywstronęszkarłatniejącegoblokusłońca,
któreznikałojużzapniamiwielkichdębówlasuArdan.
Wyglądałoto,jakbyobawiałsięjakiegoś
niebezpieczeństwa,któremiałonadejśćniebawem.
Niebezpieczeństwajeszczebardziejbezlitosnego,które
czaiłosięwciemnościachpoto,byzwalićsięnanich
izmie​nićbieghi​sto​rii.
Tymczasemjednakosadnicynabieraliprzekonania,
żeuczestnicząwnajbardziejniewiarygodnym
wieczorzeswojegożyciaErnaldbyłstarszym
mężczyznąznanymprzedewszystkimzeswych
powtarzającychspodróżyiwielcedyskusyjnych
ogrodniczychdoświadczeń.Przedkatastrofalną
hodowląstrusipróbowałzrównieopłakanymskutkiem
hodowaćwielkiegrzybyorazzłotemarchewki.Otóżten
właśnieErnalddziwak,poczciwyinieszkodliwy
człowiekchwilętemuwysadziłrybikazsiodłajednym
ruchemręki,dotegotakszybkim,żeniktnienadążył
zanimwzrokiem.Terazzaśspokojniepomagał
podnieśćsięHermeline,podczasgdyGwardzista
Świa​tłazwi​jałsięzbólu.
Przywódcarybikówzostawiłstaregolalkarzairuszył