Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tydurniu!świsnąłmuFronaszdoucha,aleMartyniectylkosię
uśmiechnął.
Słonepowiedział.
Apotemdostałtotalnejchrypy.
Fronasznawspomnienieuśmiechnąłsię,cosamzauważył
zezdziwieniem,spojrzawszynaodbiciewszybieciężarówki.Nieczuł
sięuśmiechnięty.Czułsięcorazbardziejznużony.
Martyzagaił,alebezprzekonania.
Naprzeciwko,nasygnalepędziłwózmedycznyiFronasz,
odruchowo,wcisnąłsięgłębiejwfotel.Kiedyś,gdybyłbardzomłody,
podczassłynnejepidemii,nabawiłsięodrazydowozówmedycznych.
Zresztąwtedynawetepidemiewyglądałyinaczej.
MartyFronaszklepnąłMartyńcapodajtermos.
Jaki?wymamrotałwkońcuMartyniec.
Tenmały.
Cotamwozisz,a?Martyniecbezotwieraniaoczusięgnął
doschowka.
KawęodpowiedziałFronasz.
Kawę,mówisz...
Mówię:kawę.
Albocośtakiegojak...koniak?
FronaszwyciągnąłrękęiprzejąłtermosodMartyńca.
Chcesz?zapytałkierowcę,którynawetsięnieporuszył,nie
mówiącjużojakiejśskładnejodpowiedzityputaklubnie.Fronasznie
spodziewałsięniczegoinnego.
Ciebieniepytammruknął,widząc,żeMartyniecznówśpi,
opartyozwiniętykoc,którywypadłzeschowka.
Otworzyłtermosipomyślał,żewczasach,gdyzakażdym
zakrętemczekastacjapaliwzdarmowąkawą,wożeniejejjestlekką
ekstrawagancją.Azbytecznychprzyzwyczajeńnależysięwyzbywać.
Terazjednakzprzyjemnościąwypiłcałykubek.
Ty,znaszlegendę,żekawęodkryłykozy,którepozjedzeniu
owocówzkrzewubrykałybardziejniżzwykle?odezwałsię
Martyniecznienacka.