Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
metra,częśćosóbwogóleniewyjechaładopracy,aci,
którzybardzochcielibądźmusieliwyruszyć,utknęli
prawdopodobniejeszczewsamymPiasecznie.Odstrony
zachodniejwjazddomiastawyglądałjakcodzień.
Zjednakróżnicą,żestojącywkorkachwalei
Krakowskiejkierowcyobserwującysznurwyjeżdżających
zWarszawysamochodówzastanawialisię,czyaby
odrazudonichniedo​łą​czyć.
Najbardziejludzkimmiejscem,gdzieniecichły
rozmowyaniśmiech,byłytramwajeiautobusy.
Podenerwowanimaturzyści,rozprawiającyoczekających
ichegzaminach,skupialinasobieuwagętych
wszystkich,którzypotrzebowalizapewnienia,
żenor​mal​neży​cieto​czysięda​lej.Wra​że​nietomi​ja​ło,gdy
pojazdyzatrzymywałysięnaprzystankachprzyplacu
TrzechKrzyżylubrondziedeGaulle’a.Rozmowycichły,
anawysiadającychpatrzonojaknaskazańcówlub
ozgro​zo!nawi​no​waj​ców.
PrzepraszamzaspóźnienierzuciłLewiński,
wcho​dząc.Kor​kii…urwałwpo​ło​wiezda​nia.
Wdzialeniebyłojeszczenawetpołowypracowników,
aminyobecnychniezachęcałydodyskusji.Bezsłowa
rzuciłswojąteczkęnakrzesło.Jakchcąsięumartwiać,
toichproblem.Ruszyłwposzukiwaniukawy.Wkuchni
byłopusto,codziwnejakna8.40,kiedykażdyjest
spragnionykofeinowegodopalacza.Wyjąłzszafkikubek,
jedenztakzwanychniczyich,wsypałdwiełyżkikawy
rozpuszczalnej,tylesamocukru,zalałdopołowy
mlekiemidopełniłciepłąwodązdystrybutora.
Za​do​wo​lo​nyru​szyłzpo​wro​temdopo​ko​ju.
Chociażobsługiwalinajwiększychklientów
indywidualnychtegobiuraigenerowaliznacznączęść
jegoprzychodów,trudnobyłonazwaćmiejsceichpracy
bardzowygodnym.Niewątpliwymplusembyłoto,żenie
pracowaliwpomieszczeniutypuopenspace
podzielonymściankamiowysokościmetrosiemdziesiąt.
Mieliosobnypokój,zoddzielnąklimatyzacjąiwejściem.
Topierwszeoznaczało,żeniemusząznosićnadmiernego
chłodulubduchoty,którymipotrafiłpotraktować