Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Roześmiałemsię.Dobresobie…Niebyłotakiejopcji.
Wogóleniebrałemczegośtakiegopoduwagę.
Jasminemusibyćnietkniętadoczasuślubu
oznajmiłemszczerze.
Rozumiem…Codalejnietłumaczy,dlaczego
zachowujeszsięjaknapalonydupek,którynieumie
utrzymaćpenisawspodniach.
Zmarszczyłemczoło.Takobietabyłajakąśwariatką!
Niktnieśmiałmówićdomniewtakisposób,nawetmoja
narzeczona.Wyjątekstanowilimożemoirodzice,aleich
zadaniembyłokrytykowaniemnieodczasudoczasu,
żebymwyrósłnatwardegomężczyznę.
Cocitotego?
Nic.Poprostuodnoszęwrażenie,żebyłbyślepszym
człowiekiem,gdybyśniemyślałtylkoswoimkutasem
powiedziała.
Zacisnąłemustawwąskąkreskę.Erikakopałasobie
grób…
Zamknijsięjuż,mała.Odprowadzęcię
dosamochodu.
Przyjechałamautobusemodparła.
Przewróciłemoczami.Tylkoonamogłaprzyjechać
dobaruautobusemwmieście,wktórympanowałydwie
mafijnerodziny.
Odwiozęcięzaproponowałem.
Przecieżpiłeśzauważyła.
Mójkierowcaniepił.
Niekłopoczsię.Zawszepodróżujękomunikacją
miejską.Byłamnakilkutreningachzsamoobrony
izawszenoszęprzysobiegazpieprzowy.Niemogłabym