Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
GdyzamykamzaMichałemfurtkę,zapadajużzmrok.
Lubięporę.Nibywszystkojestjeszczewidoczne,ale
konturyzaczynająsięrozmywaćczyteżpoprostu
łagodniećwobrysie.Nicniejestjużoczywiste.Zwłaszcza
dlatego,żemojadziałkapołożonajestmiędzyulicznymi
latarniami.Lubięjednakto„uniedogodnienie”.Mam
wrażenie,żemójdomchowasięprzedcudzymwzrokiem
itaksamorobiętoja,przysiadającteraznatrawie,tuż
obokiglaka.Wieczór,poupalnymdniu,jestciągleciepły.
WreszcieodpowiedniokomfortowoczujęsięwT-shircie
ikrótkichspodenkach.Opieramgłowęnadłoniach
ipatrzęnaodległewzgórza,rozmigotanemałymi
punkcikami.
Jestcicho.Zrzadkapodrodzeprzejedziesamochód.
Więcejludziwędrujechodnikiem.Słyszęszybkieimocne
krokiorazpotupywaniedzieci.Rzadziejrozbijaciszę
odgłosdamskichszpilek.Mojawioskapowoliukładasię
dosnu,mimożejestjeszczewcześnie.Dodomunie
spieszysiętylkowiosennymzakochanym.Idąpowoli
chodnikiem,aichsylwetkimówiąmi,żetojednaktacy
trochęstarsizakochani.Cichorozmawiają,alesiedzętak
bliskoogrodzenia,żewyraźniesłyszęichsłowa.
Braktegoświatełkawogrodzie.Tojużtylelat,aja
wciążniemogęsięprzyzwyczaićdobiegamnie
kobiecygłos.
Zwłaszczażelatarniedaleko,azadomemlas.
Ciemnawotuodpowiadamężczyzna,najwyraźniej
opisującmojąposesję.
Wiesz,mnienawetniechodzioto.Bardziejosymbol.
Takieoświetleniedrogiwcudzysłowie.Noifakt,
żezawsze,ilerazytuprzechodziłam,niedałamradysię
nieuśmiechnąć.