Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Proszęmiwybaczyć,muszęumyćręce.
–Proponujęniezapomniećowłosach,żebypana
faktyczniezawariataniewzięli.
Organekskinąłgłowąiruszyłnazaplecze,skąd
pochwilidoleciałdźwiękpuszczonejwody.Niebyło
goraptemkilkaminut,wktórymtoczasieLindaobejrzała
wyposażeniepomieszczenia.Tegowłaśniepotrzebowała!
–Czylijednaktobyłkawał?–zapytała,kiedymedyk
wrócił,wycierającwłosypapierowymręcznikiem.
–Cotakiego?
–Tozniknięciezwłok.Jakwidać,sąnamiejscu.
Jereminieodpowiedział.Zamiasttegopodszedł
dostołuiuniósłmateriałzakrywającygłowęleżącego
nanimciała.
–Namiejscu,owszem.Tylkoczynapewno?–
zapytałcicho.
Dziewczynawytrzeszczyłaoczyinieświadomie
wykonałakrokwtył.
–Oholender!–szepnęła.–Ktotojest?
–Wedługidentyfikatora:MarcinZygmunt.
Mortis
causa
:upadekzdużejwysokościiprzerwanierdzenia
kręgowego.
–Agdziesiępodziałatablondynka?
Medykzakryłtwarzdenataispojrzałwbursztynowe
oczydziewczyny.
–Niewiem,alesiędowiem–odparł
zestanowczością.–Namojejzmianieniktniebędzie
znikaćzwłok.