Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Awidzisz!Widzisz!rzekłaAndzia.
Jaśrzuciłsięjejnaszyję.Wołauradowanymgłosem,przepojonym
szczęściem:
Andziuśzłocista!Żyjesz!Jesteścała.Myślałem,żeumrę
zestrachu.Wiesz,żetobyłokrutniedługiinaładowanypociąg?
Jasiu,niepowieszotymwdomu,co?Dajsłowohonoru.
Dajęrzekłchłopakzpowagą.Ale,cóżty,byłaśpod
lokomotywą,aboiszsię…
Bolokomotywamogłabymniejedyniezabić;jabojęsię
wymówekigniewów.
Przecieżrózgąniedostaniesz?
Obojeparsknęliśmiechem.
WyobraźsobiepannęEwelinęwtejroliegzekutoramówiła
Tarłównachybazakażdymuderzeniempłakałabyicałowała
porękach,przepraszając.
Młodaparaoddaliłasięodtorukolejowego,idącwgłąbłąki.
Kierowalisiędoleśniczówkiwilczarskiejmigającejrównymszeregiem
świateł,jakgdybyzawieszonychwpowietrzu.
Leśniczówkarzęsiścieoświetlona;możektośprzyjechał?Ajutro
ranoobławanawilki,pojedziemyznówrazem,co?…
Chciałabym!
No,topojedziesz!Jakzechcesz,toidoTurzerogówjeszczenie
takprędkopowrócimy.PrzyjemniejtuwWilczarach.PanKościesza
zrobiwszystkodlaciebie.Onbycięgwiazdamikarmiłjakkaszą.Mnie
sięzdaje,żeoncięwięcejkochaniżswegoJanuszka.
Tak,dobryjestmójojczyk,alezawszeJanuszektoprzecie
rodzonysynodrzekładziewczyna.