Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużśmielej,ujętajegoserdecznością.
Mamprośbędoojczymka.
Mów,Handziuśmój,mówwszystko,czegotylkopragniesz.
Więcocóżtochodzi?
Ojczymku,jachcęsięuczyć.
Uczyć?…Awszakżeoddzieckanicinnegonierobisz.Masz
pannęEwelinkę,bardzozdolnąnauczycielkę,kilkaprzedmiotów
wykładacikorepetytorJanuszka,zdajeszcorokuegzaminy
wWarszawie,zatemuczyszsięzupełnieprawidłowo,wedługkursów
pensjonarskich.Kujeszpocałychdniach.
Tak,alejużwtensposóbprzeszłamsiedemklas.Terazmam
innepragnienia.
Jakieżtonaprzykład?
Andziaodczuławtychsłowachpewienchłód.Przytuliłasię
doojczymapieszczotliwie.
Chciałamprosićojczymka,abymipozwoliłpojechać
doKrakowanakursyprzyrodnicze.Ogromnietejnaukiciekawamitak
bymsięserdecznieuczyła.Niechmiojczymekpozwoli,mójzłoty,
dobry…
Kościeszasposępniałizamknąłoczy,zsunąłbrwinapowieki.
Andziaujrzawszygotakim,zerwałasięzjegokolan.
Ej,ojczymekrobistrasznąminę…
Zmitygowałsięodrazu,wziąłzaręceiposadziłoboknakrześle.
Uśmiechobłudnywystąpiłnajegowargach.
Zmartwiłaśmnie,Aneczko,bardzopoważnie,nigdynie
myślałem,żecijestźlewdomu…izemną…
Ależ…
Bogdybycibyłodobrze,tobyśniemiałatakichmyśli.Zasmuca