Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chodźmystąd,dolicha,jasnepaństwo.Bożechorony!Tfu!Tak
tozawszezwidmamisięzadawać.Zarazcośpaskudnegowylizie.Już
południe,chodźmy.
Worożycha,podniesionaprzezwnuczki,położyłarękęnaramieniu
Andziirzekłazwielkąpowagą,ztragicznymioczami:
Nieblednijnaliczku,mościadamulko,jaksercezblednie,
towtedyźle.Jeszczejaciebiezobaczę,niewtejtokrasie,coteraz,
oj…niewtej,niewtej,alejeszczejaciebiezobaczę…
Makrunastałaopartanakiju,całananimzwieszona,wielka
wswychbarwnychłachmanach,czarna,złowroga.
OczunieodwracałaodAndzi,głowazaśjejpochylonaciężko
napiersi,kiwałasiężałośliwie,jakstary,jęczącydzwon,coprzeczuwa
wieleijużnatrwogęwoła.
TowarzystwozGrzesiemnaczelewracałodoWilczar.
OlelkowiczszedłzAndziąizabawiałwesoło,chcączagłuszyć
przykrewrażeniawróżby,którenurtowałygouparcie.Alewesołość
jegobyłatrochęsztuczna.
Jaśwlókłsięzanimi,odczuwającdziwnybólwsercu,nieznany
dotąd,niepokojący.WylękłymioczamiśledziłAndzięidrżałonią,
jakbygrozawróżbyjużrealnienadniązawisła.
Weszliwwąskiprzesmykwgąszczdrzewiniskiegopodszycialasu.
Brnęliwgłuszyzielonej,zanurzeniwniejzupełnie.Andrzejrozsuwał
przedAndziągałęzieleszczyn,torującjejdrogę.Szliprzezprzesmyk
leśnywzarośniętejczęści.
NagleAndziaimłodypandrgnęliicofnęlisięinstynktownie.
Zgęstwinywynurzyłsięktośpodobnydowidma,całyszary,jakby
wzmurszałychłachmanach,czyniłwrażenieżyjącejzgnilizny.
Zgarbiony,nędzny,ztwarząobrośniętązwierzęcokudłami