Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żywopłotu,chybazezłotlinualboinnegokrzewu,stałcałylas
wysokich,drewnianychtabliczeknagrobnych.Wkażdejznich
osadzonoczarny,żelaznykrążekwielkościksiężycawpełni;Take
mówiła,żejeślisięnimzakręci,aonzaturkoczeizastygniebezruchu,
pójdziesiędonieba,ajeślizaczniesięodkręcać,pójdziesiędopiekła.
KiedyTakenimiobracała,wydawałymiarowystukot,poczymzawsze
stawaływmiejscu,alekiedyjatorobiłem,częstokręciłysię
zpowrotem.Pewnegodniapamiętam,żejesieniąposzedłem
doświątynisam,leczktórymbymnieobrócił,wszystkieodkręcałysię
zturkotem,jakbybyływzmowie.Próbowałemuparcie,kilkadziesiąt
razyzrzędu,ledwopowstrzymującnapadhisterii.Zrozpaczony
uciekłemzcmentarza,bozaczęłozmierzchać.
Wtamtymokresiemoirodzicemusielichybaprzenieśćsię
doTokio,gdyżciociawzięłamniezesobąipojechaliśmydostolicy.
Byłemtamponoćcałkiemdługo,aleniewieleztegopobytuzostało
miwpamięci.Pamiętamjedynie,żedonaszegotokijskiegodomu
przychodziłaczasemwodwiedzinyjednastarszakobieta.Nieznosiłem
jejipłakałemzakażdymrazem,kiedysięzjawiała.Dostałemodniej
wprezenciezabawkowączerwonąfurgonetkępocztową,alewcale
misięniepodobała.
Niedługopotemposzedłemdoszkołypodstawowejwnaszych
rodzinnychstronachodtamtejporymojewspomnieniawyglądają
zupełnieinaczej.Takezniknęłasamniewiemkiedy.Później
dowiedziałemsię,żewzięłaślubizamieszkałazrodzinąmęża
wpewnejwioscerybackiej,alewyjechałanagle,nicminiemówiąc;
możezobawy,żebędęchciałjechaćzanią?Odwiedziłanaswczasie
Obonu[4],chybanastępnegoroku,alebyłajakaśchłodna.Zapytała
mnieooceny.Niezareagowałem.Ktośinnyjejodpowiedział.
„Pamiętaj,nigdyniewolnotracićczujności”,rzuciłatylko,niechwaląc
mnienawetszczególnie.
Wtamtymczasieokolicznościsprawiły,żemusiałemrozstaćsię
takżezciocią.Jejdrugacórkabyłajużmężatką,trzecianieżyła,
anajstarszawłaśniewzięłaślubzdentystą,którywszedłdorodziny
jakoadoptowanyzięć.Ciociazabrałaichinajmłodszącórkę
doodległegomiasta,bystworzyćtamnowągałąźrodziny.Pojechałem