Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwezmęzesobąnauczycieli,przecieżnauczycieletoteżludzieijateż
jestemczłowiekiem,wojnywszyscyboimysiętaksamo.Wtedy
dyrektorimłodszynauczycielprzepytalimniewedwóch.Najpierw
chcieliwiedzieć,czypisałemnapoważnie.Skłamałembezwiększego
zaangażowania,żeraczejdlażartu,zciekawości.„Ciekawość”,zapisał
nauczycielwkajecie.Wtedywywiązałasięmiędzynamimała
dyskusja.„Widzętuzdanienauczycieletoteżludzieijateżjestem
człowiekiem.Uważasz,żewszyscyludzierówni?”zapytał.„Tak
myślę”odparłemnieśmiało.Byłembardzomałomówny.„Skoro
jaipandyrektorjesteśmyrówni,dlaczegodostajemyróżnepensje?”
drążył.Zastanawiałemsięprzezchwilę.„Dlatego,żepanipan
dyrektormająinnąpracę?”.Nauczyciel,mężczyznazmałątwarzą
iokularamiwmetalowychoprawkach,dokładniezanotowałmoje
słowa.Oddłuższegoczasuczułemdoniegosympatię.„Twójojciec
imyteżjesteśmyrówni?”.Strapiłemsięinieodpowiedziałem.
Mójojciecbyłbardzozajętymczłowiekiem.Prawienigdyniebywał
wdomu,anawetjeśliprzyjechał,niespędzałczasuzdziećmi.Bałem
sięgo.Bardzochciałemdostaćjegowiecznepióro,aleniepotrafiłem
muotympowiedzieć;długowalczyłemzmyślamiwsamotności,
pewnegowieczoru,kiedyleżałemwłóżkuzzamkniętymioczami,
zacząłemudawać,żemówięprzezsenwołałemcichodoojca
przyjmującegogościwpokojuobok:„Pióro!Pióro!”.Mojesłowa
oczywiścieniedotarłyanidojegouszu,anidoserca.Innymrazem
bawiliśmysięwesołozmłodszymbratemwdużejkomórce,gdzie
workinaryżstałyułożonejedennadrugimwwysokichstosach.
Ojciecstanąłwdrzwiachikrzyknął,żebyśmynatychmiaststamtąd
uciekli.Światłopadałonaniegoodtyłu;jegowielkapostaćbyła
czarnajaksmoła.Dodziśmamdreszcze,kiedyprzypominamsobie
tamtoprzerażenie.
Zmatkątakżeniemiałembliskiegokontaktu.Rosłemnajpierw
namlekumamki,potemwobjęciachciocinieznałemswojejmatki
dodrugiejczytrzeciejklasyszkołypodstawowej.Pewnejnocy
leżałemwposłaniuobok,naśladującto,czegonauczyłomnie
wcześniejdwóchsłużących,gdyona,zdziwionaszelestemkołdry,
zapytała,corobię.„Masujęsobiebiodro,bomnieboli”,