Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odpowiedziałem,okropniezawstydzony.„Lepiejpogładźdelikatniej,
odklepaniabędzietylkogorzej”,rzuciłazaspanymgłosem.Milczałem,
przezdługąchwilęgładzącsiępobiodrze.Mamwieleprzykrych
wspomnieńzwiązanychzmatką.Razwyjąłemzmagazynugarnitur
brata,założyłemgoichodziłembezcelumiędzyklombamiwogrodzie
zadomem,nucączaimprowizowane,rzewnemelodieisamsięnimi
wzruszając.Nabrałemochoty,żebypobawićsięwtymstroju
zestudentem,którypomagałwdomuzksięgamirachunkowymi
wzamianzawiktiopierunek,więcposłałemponiegosłużącą.Długo
nieprzychodził.Czekałem,zestukotemprzesuwającbutem
pobambusowymogrodzeniu,alewkońcustraciłemcierpliwość
irozpłakałemsięzrękamiwkieszeniach.Takiegoznalazłamnie
matka;zdarłazemniegarniturbrataispuściłamilanie,niewiem
dlaczego.Upokorzeniebolałotak,jakbycośprzecinałomiskórę.
Oddzieckafascynowałymniestroje.Niezgadzałemsięnakoszule
bezguzikówprzymankietach,lubiłemtakiezbiałejflaneli.Juban[6]
teżmusiałemmiećzbiałymkołnierzem,bozawszezwracałemuwagę,
bywystawałnakilkamilimetrówspodokrycia.CorokuwdniuŚwięta
PiętnastejNocy[7],kiedywszyscyprzychodzilidoszkołyodświętnie
ubrani,wkładałemkimonozflaneliwszerokie,brązowepasy
ichodziłempowąskichkorytarzachlekkimi,drobnymikroczkami,jak
kobieta.Robiłemtowszystkopokryjomu,byniktniezauważył
wdomuczęstonazywanomnienajmniejurodziwymspośródbraci,
stałbymsiępośmiewiskiem,gdybywyszłonajaw,żebrzydalmojego
pokrojutakbardzozwracauwagęnaswójwygląd.Udawałem
całkowitąobojętnośćwkwestiiubioru,małotego,mojestarania
wpewnymstopniuodnosiłyskutek.Wszystkimwkołowydawałemsię
pewniepozbawionymdobregosmakuprostakiem.Gdysiedziałem
zbraćmiprzystole,babkaalbomatkaczęstozpełnąpowagą
komentowałymójbrakurody.Jaoczywiścieniemogłemtegoznieść.
Samuważałem,żejestemprzystojny,dlategozdarzałomisię
zachodzićdopokojusłużącychinibyodniechceniapytać,któryznas
najlepiejwygląda.Zwykleodpowiadały,żemójnajstarszybrat,aja
dostawałemdrugiemiejsce.Rumieniłemsię,aleitakczułemlekki
niedosyt.Chciałemusłyszeć,żejestemładniejszynawetodniego.