Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powozem,zimąsaniami,alewczasiewiosennychroztopów
ijesiennegodeszczuześniegiemtrzebabyłoiść.Siostryźleznosiły
jazdęnasaniach,dlategonawetzimąwracałyzestacjipieszo.
Zakażdymrazemwychodziłemponienaskrajwioski,gdzie
składowanodrewno.Byłojasnoodśniegu,choćsłońcecałkiemjuż
zaszło.Gdyzcienialasuwyłaniałysięniosącelatarniesiostry,
wołałemdonichnacałegardło,machającrękami.
Starszachodziładoszkoływmniejszymmieście,dlategojej
prezentyzawszewyglądałybiedniewporównaniuztym,
coprzywoziładruga.Kiedyśwyciągnęłazkoszatylkokilkawiązek
zimnychogni,czerwonazewstydu,iwręczyłamije,przepraszając.
Ścisnęłomniewtedywsercu.Resztarodzinyczęstokomentowałateż,
żelosposkąpiłjejurody.
doczasurozpoczęcianaukiwszkoledladziewczątspałarazem
zprababkąwmniejszymdomustojącymobokgłównejrezydencji.
Długobyłemprzekonany,żejestjejcórką,aniemojąsiostrą.
Prababkazmarłapodkoniecmojejszkołypodstawowej.Gdywkładali
dotrumny,przezmomentwidziałemskurczoneciałoubranewbiałe
kimono;bałemsiępotem,żetenwidokzostaniemiprzedoczamijuż
nazawsze.
Niedługopóźniejskończyłemszkołę,alezuwaginamojeproblemy
zdrowotnerodzinazdecydowałaposłaćmnienarokdotakzwanej
wyższejszkołypodstawowej.Ojciecmówił,żekiedywydobrzeję,
pójdędogimnazjum,jednakniewTokio,takjakmoibracia,tylko
gdzieśbardziejnaprowincji,bożyciewwielkimmieściemogłoby
mizaszkodzić.Niemiałemszczególnejochotyiśćdogimnazjum,ale
itakskarżyłemsięnaswojechorobywwypracowaniach,żeby
wymusićwspółczucienanauczycielach.
Wtamtymokresienaszawieśzostałamianowanamałymmiastem.
Wyższaszkołapodstawowapowstałajakowspólnainwestycjanaszej
miejscowościikilkusąsiednichwsi.Leżaławsosnowymlaskuokoło
dwóchkilometrówodmojegodomu.Częstoopuszczałemzajęciaprzez
chorobę,aleitakmusiałemstaraćsięomiejscenaszczycierankingu
placówkagromadziłanajlepszychuczniówzposzczególnychwsi,