Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięnaramionaczarnymiwłosami,zustamibijącymi
czerwieniąszminki,jakbydawałaświetlnesygnały.
Chłopiecpodskakiw.
PrzeszlidostojącegoprzeddomembmwX5,
aWarga,potymjakzamknąłdom,usiadł
zakierownicą.Wycofałsamochódiwyjechałzposesji,
kierującsięwstronęWrzeszcza,przetaczającpotężną
maszynętakbliskopeugeotaDomańskiego,żeomalnie
zarysowałlakieru.
Zniknęlizazakrętem.
Mariuszczuł,żesercebijemutylkonieznacznie
szybciej.Chybanawięcejniemógłdziśliczyć.
Odczekałdziesięćminut,zanimuruchomiłsilnik.
Włączyłcichoradio.Wszędzienadawanowiadomości
iwyłączyłje.Poprowadziłpeugeotawąskimiuliczkami
wkierunkualeiGrunwaldzkiej,abystamtądpojechać
naMaćkowy.Hotelniezawiódłoczekiwań:pokójokazał
sięznośny,awidokzoknanaślepąścianęsiedniego
budynkudostatecznienieciekawy,abyniebudził
tęsknotyzażyciem.
Zdążyłujechaćkilkakilometrów,gdyzadźwięczała
jegokomórka.
Mariousłyszałwaparacie.
Aro.
Takwołalinasiebiekiedyś,wdawnychczasach.
Wczasach,októrychkażdyznichchciałbyzapomnieć.
PodobacisięGdańskpolatach?
Tak.
Todobrze.
Wtlerozbrzmiewałszumgłosów,śmiechydzieci.
Domańskiopanowałsię,bomiałjednąztychduszności,