Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odktórychkręciłomusięwgłowie.
–AdasiabolałbrzuchiwywiozłemgodoMaca.
–Odbiłoci.
–Twojabyłasięzgodziła.Chciałem,żebyśmógłich
zobaczyć,skorogarujeszpodjejdomem.
–Niemamniepodjejdomem.
–Terazmożejużnie.Pocomiałbyśdalejtam
siedzieć.
Domańskiwcisnąłpedałhamulcaipeugeotzatrzymał
sięprzedświatłami,którezmieniłysięnaczerwone.Dla
odmianyjegoprawaręka,zaciśniętanakierownicy,
wyglądałanacałkiemzbielałą.
–Cozespotkaniem?
–Jużniedługo.Starysięzgodził,alenaraziejest
trochęzajęty.
–Przyjechałemspecjalnie
–Wiem.Cieszsiępobytem.Kończę,Luizawraca
zmałymzkibla.Tenbrzuchtochybajednak
napoważnie.
–ZabierzAdasiadolekarza.
–Fajnąmaszrodzinę.Niemamcizazłe,żemuszęsię
nimizajmować.
Połączeniezostałoprzerwane.
Wróciłyduszności.LekarzzabroniłDomańskiemusię
denerwować.Miałodpoczywać,prowadzić
ustabilizowaneżycie,awtedywszystkobędziejak
należy.Toznaczybędziezdychałzgodnie
zharmonogramemznanymzpodręcznikówmedycznych
ilekarzaprowadzącegonieczekałyżadne
niespodzianki.Dlalekarzatoważne.
PiknięcieSMS-a.Domańskisprawdził.