Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
azanimopuściłrękę,oniwymienialijużspojrzenia.
Napalcachzostałakrew.
Namomentjegowzrokposzybowałnadrugąstronę
ulicy,przyciągniętyjasnościąneonówibarwą
rozyskucychświat.Gdypowróciłztejkrótkiej
podróży,Domańskipoczułsiętylkogorzej.Ilejeszcze
czasuzostało?Jakdługobędziemudanecieszyćsię
tymiświatłamicałymtymświatem,którystawałsiętym
piękniejszy,imbardziejsięodniegooddalał?
Utkwiłspojrzeniewtamtychpięciu.Zazdrościłim,
żenadalbędąsięszlajaćbezcelu,gdyjegojużnie
będzie.Takiegnojkizostaną,gdzietusprawiedliwość?
Czuł,żetwarzmusięzmienia.Kiedyśłatwobyło
gorozzłościć.Możewciążbyłołatwo.
Spokojniepowiedziałkrótkościętyiuniósłręce
łagodzącymgestem.Rozrywkowynastrójnagle
muminął,jakbycośwspojrzeniuDomańskiego
obudziłownimczujność.
Dałznakreszcieimłodzimężczyźnizaczęlisię
oddalać.Mariuszstałbezruchuipatrzyłzanimi.
Odwróciłsięwstronęzabytkowegobudynkudworca.
Pobitegowielkoludanigdzieniebyłowidać.Przestał
robićzapomnikizniknąłzestówąwgarści.Możesię
bał,żebędziemusiałzwrócić
Chudyumierającyczłowiekpowlókłsięwstronę
postojutaksówek.Żałował,żeniemógłodrazu
pojechaćdoLuizy.Potrzebowałjej.
Musiałjednakpoczekaćdojutra.Apotemupewnić
się,żeWarga,tenskunks,któryczasamiuniejmieszkał
iwychowywałjegoAdasia,wyjedziedoswojej
pierdolonejpracy.