Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wsiadłdonajbliższejtaksówki,aleniezdążyłsię
odezwać,gdyktośzapukałwokno.Tenżebrak.
Domańskizdążyłjużonimzapomnieć.
Jednakbympojechałzabrzmiałochrypłygłos,gdy
opadłaszyba.
Gdzie?
MożebyćnaStarogardzką.
Skinieniegłowyifacetwładowałsiędotaksówki
zdrugiejstrony.Trochęśmierdział,nietakbardzo,
żebyniedałosięwytrzymać,alejednak,anabrzmiała
twarzniedodawałamuuroku.Taksówkarzobróciłsię
wstronętylnychsiedzeń,mającochotęcośpowiedzieć.
Ostatecznieniepowiedziałnic.Jechaliwciszyprzez
Gdsk,anaStarogardzkiejżebrakwysiadłgdzieś
nawysokościdawnegoniemieckiegoobozukarnego
SSizniknąłmiędzydrzewami.
Gdzieteraz?spytałtaksówkarz.
DoWrzeszcza.
PojadęNiepołomicką,możebyć?
Samochódruszył,mijającmleczarnię,aniedługo
potemmałyhotelzpodniszczonąelewacjąwotoczeniu
kilkunieotynkowanychbudynków.Wyglądał
dostatecznieobskurnie,byspodobałsięDomańskiemu.
Zmieniłemzdaniepowiedział.Wysiadam.
Popatrzyłjeszczeraznahoteliwyblakłynapis
WOLNEPOKOJEpodświetlonywokniezafiranką.
Tubędziemudobrze.