Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naBelwederskiejiuważającsięwduchuzawłaściwego
odkrywcęjejpływackiegotalentuorazżywiącdoniej
niejasnąurazę,rzekłzogromnąironią:
–Ty,Hanka,cotenKarrambatakciękonserwuje?Taki
wielkitalent,jużmogłabyśbyćjakąśmistrzynią,tyzaś
tylkotreningitrening,nigdyniestartujesz...Atu
młodośćmija...
Hankawyczułazłośliwość,toteżodparłazwyraźnie
akcentowanąwyższością:
–Phi,znawcasięznalazł...Mymamynasząmetodę...
AlesłowaWitkarzuciłyzłyposiew.Przedzaśnięciem
Hankarozmyślała:„Boteżrzeczywiście!Jakpopatrzę
natakąCielątkównęczyKopciszewskąinateinne
wielkiemistrzynie,jaksięruszająwwodzie,tojakbabcię
kocham–mogłabymznimiwalczyćjakrówna
zrównymi.CzegotenKarrambachce?”.
Anazajutrz,natreningu,powiedziałaodważnie
doKarramby:
–Proszęmipowiedzieć,Karramba,dlaczegojawcale
niestartuję?Tylebyłoostatniospotkań
międzymiastowych,mógłmniepanwystawić
przynajmniejwkonkurencjilokalnej,atunic.Przecież
japotrzebujęszlifuiotrzaskaniasięzzawodami,
potrzebujęrutyny...
KarrambaspojrzałnaHankębystro.
–Ktocitopowiedział?–rzucił.
–Nikt...jataksamasobiemyślę...
–Nieprawda.Ktościętunieszczęśliwienapuszcza.
Słuchaj,Hanka,jawiem,corobię.Atychybamasz
domniezaufanie?
–No...mam...
–Towporządku.Będzieszstartowaładopiero