Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podeszłamdoniegozpromiennymuśmiechem.
Witam!Jakmijapanudzień?
Staruszekpodniósłwzrokispojrzałnamniebladymi,
kaprawymioczami.
Comytumamy?!Jesteśnowa?
Owszem,tomójpierwszydzieńodparłam
zuśmiechem.
Takmyślałem.Skinąłgłową.Obróćsięnakazał,
kościstymipalcamizakreślającwpowietrzukoło.
Obróciłamsiętwarządofrontu,próbującdostrzecto,
cochciałmipokazać.Aleniebyłotamniczegogodnego
uwagi.
Spojrzałamnaniegozmieszana.
Onzaśpokiwałzuznaniem.
Chciałbym,żebyśzostałamojąspecjalną
przyjaciółkąoznajmił.Będęopłacałtwojerachunki,
awzamiansięmnązajmiesz.Mrugnąłznacząco.
Wgłowiemiałamkompletnymętlikizpewnościąbyło
topomniewidać.
Jestemdiabetykiempodł.Wcnawetminie
staje.Towyznaniemiałomnieuspokoić.Potrzebuję
tylkotrocuczuciaizainteresowania.
Wyrazkonsternacjinamojejtwarzyzastąpiło
osłupienie.Boże,tenstaruch,którygłbybyćmoim
dziadkiem,złożyłminiemoralnąpropozycję!Byłam
przerażona.Poczułam,żepłonąmipoliczki.Chciałam
muprzygadać,alezawszemnieuczono,żestarszym
należysięszacunek.Niewiedziałam,jaksięzachować.
MusiałamporadzićsięEda.
Wymamrotałamciodeszłamwpośpiechu.
Całaczerwonanatwarzypodeszłamdoszefa.