Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
białejlinii,októrąpytałygopodchmielonedziewczętawbarach.
Liczyłynaromantycznąopowieśćutalentowanegodziewiętnastolatka.
Możeowielkiejmiłości,októrejtakczęstośpiewał,możeosmutnym
dzieciństwie,októrymmiałdwaczytrzykawałki…Dziśnatomiast
bliznawyglądałatak,jakbyjakiśniezadowolonyklientprzeorał
mugębętulipanemzbutelki,bojegozdaniemźlezagrałBalladę
barmana.Cobyłozresztąprawdą.Alfiebyłwtedytaknaćpany,żenie
poczułanitego,żeniewszedłwtonację,anitego,żewkonsekwencji
małoniestraciłoka,amożeiżycia.
Chlusnąłzimnąwodąwtęgębę,bysięobudzić,apotemjeszcze
raz,bogowkurzała.Potarłzarośniętypoliczek,zerknąłniechętnie
napędzelibrzytwę,wytarłręcewciążwilgotnymręcznikiemiwyszedł
złazienki.
Mikrusjużmiałtęminę.Oczyspaniela,aleustaściągnięte,jakby
miałzamiarzachowaćgodnośćdokońca.Tylkozapyta.Raz.
Iniezależnieodtego,coodpowieAlfie,uszanujejegodecyzję.Obaj
wiedzieli,żetototalnabzdura,podobniejakbzdurnebyły
wwiększościwymówki,którychMikrusczasemużywał,gdy
wyskakiwałzprośbąwostatniejchwili,amuzykmiałjużplany.
Najczęściejpowodemtakichwyskokówbyłatajegociziaiktowie,
czyjejjedynymcelemniebyłowtedy,byichporóżnić.Alfienie
potrafiłjejzrozumieć.Owszem,spalikiedyśzesobą,nadługonim
poznałaMikrusa.Byłmiły,zapłaciłpotemwedługstawki,zostawił
nawetskromnynapiwek.Możezaskromny?Cholerawie,ciziamiała
ambicje.
Alfiesięgnąłpokubekiupiłkolejnygorzkiłyk.
–Tak–powiedziałpochwili.
–Cotak?–niezrozumiałMikrus.
Alfieposłałmuzniecierpliwionespojrzenie.
–AleprzedosiemnastąmuszębyćnaMemoire,jasne?
–Robota?
–Nie,mewydokarmiam.
Mikruszaśmiałsięsztucznie,poczymzrobiłkrokwstronę
współlokatoraipołożyłmurękęnaramieniu.
–Dzięki,stary.Odwdzięczęsię.
Alfiepokiwałgłową,mającnadzieję,żeowawdzięcznośćnie
przyjmiepostaciżałobnegowieńca.Upiłkawyipoczuł,żechętnie
byzapalił.Wsumietonastępnyplusdzisiejszejzamiany.Mógłby
kupićpaczkęmarielevausów.Westchnął.Jaknatakiegobiedakamiał
cholerniekosztownygust.