Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naostro.Iszarlotkęnadeser.
–Zlodami?
Zerknąłnazdezelowanąlodówkęwkącie.
–Bezlodów.
–Trzydzieścipięćfilów.
Zapłacił,dokładającodsiebiesfatygowanąpiątkę,apotemzajął
miejscewwolnymboksie,przyoknie.Miałstąddobrywidoknastację
ichłopakaszwendającegosięodwozudowozu.Wyglądał
napracowitegoiobrotnego,cowtymfachu,jeślitylkoniebyłpoza
tymskrajnymidiotą,wróżyłocałkiemdobrze,niezależnieodtego,czy
chciałbyrobićdlakartonów,glin,czytychdrugich.Każdybyłgdzieś,
chcącbyćgdzieindziej.Wszyscypotrzebowalifurnachodzie.
Kelnerkapostawiłaprzednimpustykubek,nalałakawyzdzbanka
ibrodąwskazałanacukierukrytyzastojakiemnaserwetki.
Podziękował.
–Mleka?
Pokręciłgłową.Przezmomentzastanawiałsię,czyspytaćoBetsy,
czyMitsy,alewłaściwiecobymudałaodpowiedź?Skosztowałkawy,
smakowałalepiejniżtarano.Oparłsięwygodnie,odchyliłgłowęina
momentprzymknąłoczy.Gdyjeotworzył,dostrzegłnadsobą
policjanta,tegoodkawyiciasta.Typzwysp,jakMikrus,choć
postawniejszyizdecydowanietwardszy.Nosmiałkrzywy,pewnie
paręrazyzłamany,ostryniczymptasidziób.Ustawąskieiblade,
prawieniewidoczne.Oczyjakszparki.Włosyzłotezpasmamibieli.
Wyjadacz,pomyślałAlfie.Tacysą,kurwa,najgorsi.Wyprostowałsię
powoli,byokazaćpolicjantowiszacunek,alenieprzestrach,który
czuł.Psyjaktenwyspiarzwyczuwałyniepokójnakilometr.
–Wczymśpomóc,paniesierżancie?–zapytał.
–Totwojataksówka?–Policjantwskazałbrodąnatankowany
właśniepojazdwidocznyzaoknem.
–Ee,korporacji–odparłAlfie.–Aletak,janiąjeżdżę.
Powoli,starającsięukryćzdenerwowanie,przeniósłwzrok
nadrugiegopolicjanta,właśniespoglądającegonazegarek.Spieszysię,
pomyślał.Dobranasza!
–Czycośsięstało,panieoficerze?–zaryzykował.–Czymam
pokazaćdokumenty?Bojeślitak,tomamwmarynarce.
Niemiałichtam,leżaływschowkupodsiedzeniemwsamochodzie,
aletendrugipolicjantjużdrugirazzerknąłzniecierpliwionynajpierw
napartnera,apotemnawłasnynadgarstek.Alfieuznałwięc,żeblef
maszansęchwycić,żemuodpuszczą.Winnymprzypadkuraczej