Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Amożetomybyliśmydlaniegoniewystarczający.Zbytdziecinni.
Chłopakzeswoimluźnymstylem,wspranychkoszulkachiwłosach
wwiecznymnieładziewyglądałnasporostarszegoodnas.Podeszłam
doniego,kiedyznowustałpodścianą,przeglądająccośwtelefonie.
Wyglądało,jakbysłuchałmuzyki...
Czegosłuchasz?zagadałam,obserwując,jakpodnosinamnie
wzrok.
Zdjąłsłuchawkizuszuizmierzyłmniespojrzeniem.Jegociemne
oczyśledziłykażdezagięcienamoichubraniach.Wkońcuzatrzymał
wzroknamojejtwarzyiuniósłjednąbrew,trwałotowszystkokilka
sekund,ajamiałamwrażenie,jakbyśmytkwilitukilkaminut.
Muzykiodparłzdawkowo,nieprzestającsięwemnie
wpatrywać.
Mimowolniezerknęłamworzechoweoczychłopaka,szukająctam
jakiejśodpowiedzinanurtującemniepytania.Dlaczegojesteśtaki
za
mknięty...
Jakiej?zapytałam,zamiastwypowiedziećswojemyślinagłos.
Fajnej...
Aha,wyjątkowociekawieprowadzisięztobąrozmowę
wymamrotałam,zanimugryzłamsięwzyk.
Niktniekazałciprowadzićzemnąrozmowy,kociaku.
Wzdrygnęłamsię,bopowiedziałsłodkiesłówkowtakisposób,
jakbywypowiadałbluzgi.
Jesteśwyjątkowymgburem,prostakiem,któryniepotrafi
dostosowaćsiędogrupy.
Tylkogłupkisiędopasowują,wyjątkowośćpoleganabyciu
innym.
Miałrację,czymwkurzyłmniejeszczebardziejniżarogancją,jaką
wykazałsięwcześniej.
Pieprzsięodparłamcicho,żebynieusłyszałmnieniktinnypoza