Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wątpię–mruknął,bocałkiemniepotrzebnieprzypomniałsobieKicińskiego,któryteż
kazałmusięprzyzwyczajać.
–Niechpanniewątpi,nietacyjużkapitulowali.–Uśmiechnęłasię,prezentując
prześlicznezębyiuroczydołekwbrodzie.
Kokietowałamrukaiwcalenieprzejmowałasiępotężnązmarszczkąmiędzyczarnymi
brwiami.
–Zawszepantakipoważny?–spytała.–Nodobrze,powiemprawdę:przyszłampana
przywitaćiosłodzićpierwszydzieńwnowejpracy.Nanaradziewyglądałpan
nazagubionego.
–Tak…nie…–zacząłsięplątać,corazbardziejzły,żenawidokdołkawdamskiejbrodzie
diabliwzięlijegomęskąlogikę.–Wcalenieczujęsięzagubiony,raczejmuszęwyjaśnić
pomyłkę.
Karolinaniebyłabydobrymprawnikiem,gdybypopięciuminutachrozmowynie
dowiedziałasiętego,cochciaławiedzieć.
–Samapanirozumie,żezaszłodrobnenieporozumienie–powtórzyłKonradzuporem.
–Nieporozumienie?Idotegodrobne?Ładniepantoujął,szkodatylko,żetaknietrafnie.
Wnaszejfirmietonormalka.
–Wporządnejfirmietoniejestnormalka.
Podeszładooknaiprzezmomentwyglądałanazatłoczonyparking.Oho,pomyślał
Konrad,pokazałazęby,terazpokazujenogi,błysnęłazłośliwościąijestprzekonana,żemnie
załatwiła!
–Czympanjeździ?–spytałanieoczekiwanie.
–Autobusami,rowerem,fordem.
–Nowym?–Wjejoczachzabłysłożywezainteresowanie.
–Kiedyśzcałąpewnościąbyłnowy,terazniedasięonimtegopowiedzieć.Cojakiśczas
buntujesięiodmawiaposłuszeństwa.
–AMikula,proszępana,wubiegłymrokurozbiłtrzysłużboweautaiwrzuciłwkoszty.
Onmaciężkąnogę.Mikulowamalżejszą,tylkonierespektujeprzepisówiteżrozbiłanowe
audi.Firmamusizaspokoićogromneapetytybardzozachłannychludzi:auta,wycieczki,
domwmieście,domnawsi.Sampanrozumie,żewtejsytuacjiprzydatniejszejest
nieporządneniżporządnekierowanie.
Patrzyłnaniązaskoczonyizastanawiałsię:kpi,prowokujeczygadatylko,żebyzwrócić
nasiebieuwagę.Nieufnanaturakazałamuzachowaćdystans,takdokobiety,jakidojej
słów.
–Ładniemniepaniwita–bąknął,żebyprzerwaćmilczenie.
–Aktopowiedział,żepanawitam?
–Pani…przedchwilą.
–Ja?Wżyciuczegośrównieśmiesznegoniepowiedziałam!
Byłasporoniższaodniego.Spoglądałaspoddługich,wywiniętychrzęswtakisposób,
żezapomniałodystansieiostrożności,zapragnąłzrobićcośszalonego,pocałowaćją,objąć
albozmierzwićrękąpuszystewłosy.Opanowałsięjednakizobojętnąminązaczął
wypytywaćoKicińskiegoiMikulę.
–Hola,hola!Tosątajemnicesłużbowe–powiedziała,zniżającgłos.–Możeizdradzę
panuktóryśzwielkichsekretów,aleprzecieżnietuinieteraz.Mamnadzieję,żeniejest
panabstynentem,więcproszęspróbowaćzaprosićmnienalampkęwina.
Zaprosił,comiałzrobić.Onauderzaładogłowybardziejniżwino.Wmawiałsobie,
żeidzienaspotkaniewyłączniedlazasięgnięciajęzyka,isamwtoniewierzył.Ajednak
mniezałatwiła,pomyślał,ledwiezaKarolinązamknęłysiędrzwi.
Jakbyłodoprzewidzenia,MikulaniepojawiłsięjużwfirmieiJulianiemogła
porozmawiaćozmianieetatu.Wróciładodomuwpodłymnastroju.
–Jeszczejednonieudanepopołudnie,jeszczejedennieudanywieczór–mamrotała,
zbierajączfotelaporozrzucanełaszki.
Żebyzadużoniemyśleć,wzięłasiędoporządkówwpokoju,alebardzoszybkostraciła
sercedopracy.Odruchowowłączyłaradio.Krystalicznieczystygłospiosenkarkiwdarłsię
wjejmyśli:„Aonbyłdlaniejjakmłodybóg,żebyżonjeszczekochaćmógł”.Zobaczyła
płonąceoczyWinicjuszaizezłościąprzekręciłagałkę.Niemiałaochotynafilmowąmiłość
aninastrojowemelodie.Nanicniemiałaochoty,leczjaknazłośćprzyplątałsięten
nieszczęsnyrefrenizmuszałdocichegonucenia.Nawetpowrótrodziców,choćprzerwał
ciszę,nieuwolniłjejodsłówpiosenki.Donośnygłosmatkidocierałdopokojumimo