Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Piłkależałaniedaleko.Praktyczniezawszelądowała
wtymsamymmiejscu,przezcotrawaiwszelkiejmaści
zielskobyływpromieniukilkumetrówwydeptaneinie
takbujnejakwgłębisadu.Zapachjabłonimieszałsię
zwoniamidzikorosnącychmiętyorazczosnku.Ipokrzyw.
Tychbyłozdecydowanienajwięcej.Wystarczyłachwila
nieuwagi,by…
Au!
Bywpaśćnamłodąłodygęukrytąpomiędzyniskimi
partiamichwastów.Cóż,takąsiępłaciłocenę
zawyprawynacudzeterytoria,nawetjeślibyłatotylko
wycieczkapopiłkęnaziemięsąsiadazzapłotu.Jakub
zmarszczyłczoło.Wchaszczachnawettrampkizakostkę
niestanowiłyochrony.Niemusiałnawetoglądaćśladu
nałydce,bywiedzieć,żenajdalejzakilkanaścieminut
zaczniesięswędzenie.Kompreszwodyzcytrynąnie
byłoinnegorozwiązania.
Poirytowanywłasnymgapiostwemsięgnął
pofutbolówkę.Izamarł.Wpatrywałsięwprzerośniętą
budęwyrastającązsamegośrodkachaszczy
otaczającychdomsąsiada.Dogodnieskrytązadrzewami.
Podupadłybudynekstodołypamiętającyczasy
niemieckiegogospodarza.Pokracznakonstrukcja
ospiczastymdachu,która,jeśliwierzyćplotkom,
sprowadziłaszaleństwonaWinnickiego.
Jakubprzygryzłwargę,wpatrującsięwbudynek
stojącypośrodkuniczego.Musiałgowidziećdziesiątki
razy.Możliwenawet,żegomijał,kiedypierwszyraz
wędrowałprzezsad.Nigdyjednakniezwracałnabudę
uwagi.Ot,ruinagospodarcza,jakichwokolicybezliku,