Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Hukmorzapożerałokrzykidresiarzy,choć
naniewielesiętozdawało.Niebyłosiłyzdolnejzagłuszyć
spuszczonązesmyczygłupotę.
Ej,gruby!Dawaj,schabie…
Biegli,praktycznienieoglądającsięzasiebie.Nie
musielisprawdzać,jakbardzodystansmiędzynimi
adresiarzamimaleje.Jedynąnadziejąbyłykrzewy
ipofalowanewydmy.Przyodrobinieszczęściamogli
zgubićnapastnikówgdzieśnagranicypiaskówilasu.
Dojedynki!
Zafajdaniadidasiarze!wychrypiałgniewnie
Sławek,wyciągającnogi.
Kubaniewidział,byjegoprzyjacielkiedykolwiektak
szybkobiegł,nawetnazaliczeniuzwuefu.„Zafajdani
adidasiarze”,powtórzyłwmyślachiwybuchłdzikim
śmiechem.Adrenalinabuzowałamuwskroniach.
Dopadlibazy,poderwaliwbieguubraniaorazplecaki
izostawilizasobąwszystko,czegoniebyliwstanie
zebraćjednymruchemręki.Bezzbędnychdyskusjirzucili
siękuszarympiaskomidalej,kudrzewom.Gałęzie
krzakówsmagałybezlitośnieuda,podczasgdyszyszki
ipatykikąsałyboleśniestopy.Mimotoniezwalniali
biegu,słyszącpodążającezanimiokrzykibandyłysego.
Tu,wbok.WzagajnikrzuciłKuba,wybijającsię
naczołogrupy.Sprawnieprzeskoczyłponadkanałem
iczmychnąłmiędzydrzewa.
MajkaiSławekpodążylijegośladem,wokamgnieniu
pojąwszyzamysłprzyjaciela.Wiedzieli,żeniemająszans
wbezpośrednimstarciuzosiłkami.Raczejnieudałoby