Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Deinprychnąłiuśmiechnąłsię,przypominającsobie,jakwielu
początkowoobawiałosięskorzystaćzjegoszalonychpropozycji,
byostatecznieuznaćichużytkowość.Znówpatrzyliwciszyna
płomienie.
–NapełnięjeszczetesłoiczkizziółkaminasprzedażwIsengul,
apotempójdępotrenowaćinasmarujęrynsztunek–stwierdził
wpewnymmomenciechłopakizabrałsiędodziałania.
–Zobacz,zobacz!–Mijawpadładopomieszczeniazsiłąlawiny,
krzyczącpodekscytowana.–Jestempaniąrozkwitu!
okręciłasię,poczymuniosławysokobrodę,eksponującmieniące
siękoloraminazbytpokaźneozdobywuszach.
–Trochęśzbytczarna,jaknanią.–Deinsięuśmiechnął.
Fuknęła,udającoburzenie,iniespodziewaniepocałowałago
wpoliczek,gdyschylałsię,bypodnieśćjednązeskrzyń.
–Dziękuję,braciszku–rzuciłainatychmiastwybiegła,podsko-
czywszyjeszczenaprogu.
Albertpodszedłdozmieszanegosynaipoklepałgoporamieniu.
Jegociepłespojrzeniemówiło:nJestemzciebiedumny”
.
LeśniadprzybyłdoDagengulzaledwietydzieńpóźniej.Zakwate-
rowałsiętradycyjniewmożnejchacie,jaknazywanonajokazalszy
budynekwewsiwzniesionyzrozmachemspecjalnienażyczenie
królewskiegodoradcy.Mieszkańcyprzyzwyczailisięprzezlata
dociągłychodwiedzinpodstarzałegowielmoży,leczzakażdym
razem,gdypojawiałsięwniewielkiejosadzie,dawałosięwyczuć
niecodziennąatmosferęnapięcia,aleteżpodekscytowania.Był
milewidzianymgościemmającymmniejlubbardziejżyczliwe
relacjepraktyczniezkażdymczłonkiemskromnejspołeczności
górskiegoodludzia.Woczachmiejscowychpozostawałjednak
przedewszystkimsymbolemwładzyilegendarnegozwycięstwa
SprzymierzonychRas.
35