Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Obyściesięnieobudzilizrękąwnocniku.Nadęte
bufony.
Przynajmniejmiałanajszczerszyzamiartak
odpowiedzieć.Jednakto,cowydobyłosięzjejust,
brzmiało:
–Tak,sir…
Wmyśliobdarzyłasiebieijegokilkomapaskudnymi
określeniami.
Prezesskinąłdłonią.Widomyznak,żetęaudiencję
uznałzaskończoną.Lódpochyliłalekkogłowę
wukłonie,odwróciłasięiruszyławstronędrzwi.Kiedy
jużmiałaopuścićgabinet,usłyszała:
–Naprawdęnieźlesobieporadziłaśztymsmokiem…
Zatrzymałasięiodwróciłagłowę.Spojrzałananiego.
Uśmiechałsię.Maksymalnymwysiłkiemwoliukryła
zaskoczenie.Przezchwilępatrzyłananiego,skinęła
mugłowąiwyszła.Kiedytylkozamknęłazasobądrzwi,
zagwizdałagłośno,dającupustswojemuzdziwieniu.
–Noniechmnie,czyżbyjednakbyłczłowiekiem?
Niemożliwe.Musiałamsiępomylić,prawda?
Topytaniebyłoskierowanedosiedzącejzaswoim
biureczkiemmłodziutkiejsekretarki.Najwyraźniej
spłoszonetymdziewczątko,wbiłowzrokwziemięinie
odpowiedziało.
„Nieźleichwytresował”–pomyślałaLód.Rzuciła
sekretarce„dowidzenia”iweszładowindy.Nacisnęła
guzik,byzjechaćnaparter.Odziemidzieliło
jąkilkadziesiątpięter.Jakpamięciąsięgała,wszyscy
znanijejmagowielubowalisięwwysokichbudynkach.
Niebyłopowodu,abycizWarszawymielipostępować
inaczej.Dlategowłaśniesiedzibasyndykatumieściłasię
wnajwyższymwieżowcumiasta–WarsawTradeTower,
przyEmiliiPlater.Urządzonezprzepychem
apartamentygościnne,luksusowebiura