Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kroczącychobokMartinazeszklankamiświeżegosoku
wyciśniętegozpomarańczy.
Martin,naprzyszłośćuważaj,coteurwisymają
wrękach,bomożespotkaćcięprzykraniespodzianka
zauważyłaRenata.
Jakbyprzewidziała,bowtymmomencieErykpotknął
sięiwywrócił.Chwilęleżał,jakbysięzastanawiał,czy
płakać,czynie,poczymzawołałdumnie:
Niestłukłemszklanki!
AlewylałeśnamniejejzawartośćmruknąłMartin.
Renatko,jużzawszebędęsłuchałtwoichrad.
MinęłytrzydniodichprzyjazdudoMadonna
diCampiglioiwszystkiewyglądałypodobnie.Rano
pośniadaniuhotelowigoście,opróczRenaty,jechali
nastok,żebyzakosztowaćnarciarskichszusów.
Zewzględunachłopcównajczęściejzjeżdżano
naniebieskichtrasach,alepóźniejzastosowanodyżury
dwieosobyasystowałyErykowiiKamilowi,areszta
zaliczałatrasyoznakowanenaczerwonoiczarno.Robert
zawszebyłwtejdyżurnejdwójce,bozpowodunietak
dawnegowypadkuniemógłforsowaćkolana.Renataraz
równieżznimipojechała.Siedzącnatarasierestauracji,
podziwiałapięknoDolomitóważebywrażeniabyły
mocniejsze,cochwilaraczyłasiękufelkiemgrzanego
piwazmiodem.Nadalniedałasięprzekonaćdonauki
jazdynanartach.
Chociażspróbujzachęcałmąż.Kiedyraz
zjedzieszzoślejłączki,gwarantuję,żezłapieszbakcyla.
Owszem,mogęzłapaćbakcyla,alenietego,
októrymmyśliszmruknęła.Jużzaczynamnieboleć
gardłoodwaszegowspaniałegoalpejskiegopowietrza.
Hmm,albototenwirus,któryszalejewWuhan.