Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bracia!Głosopataroznoszącysięporefektarzu
sprawił,mnisiwjednejchwiliprzestalirozmawiać.
NiechimięPanaBoganaszegoiJegoMatkibędzie
błogosławione!Uklęknął,zajegoprzykłademposzli
pozostalizakonnicy.Módlmysię!
Rozdział2
Wtorek18grudnia1934(ciągdalszy)
Módlmysię!
DonośnygłosopataAlbertaPallentinawytrąciłDe-
wartazdrzemki,wktórąwłaśniezacząłzapadać.Byłtak
rozbity,żewpierwszymmomencienieskojarzyłnawet,
gdziesięznajduje.Minęładobrachwila,zanimoprzy-
tomniałnatyle,bytosobieuświadomićibysięzorien-
tować,żedopieroskończyłosiękazanie.
Zacząłsięwiercićnakrześle,czującrosnąceznie-
cierpliwienie.Tymwiększe,żenieprzepadałzałaciną,
zresztą,odklepywaniekolejnychwersówmodlitwnigdy
goniepociągało.Nieto,cotychnadole,uśmiechnął
sięironicznie,patrzącnawiernychtłoczącychsięwe
wszystkichnawach.Nawetkaplicebocznebyływypeł-
nioneludźmi!
Widzącnieprzebranytłum,poczułklaustrofobiczny
uciskimusiałgłębokoodetchnąć,byodzyskaćrówno-
wagę.Odwróciłgłowęwkierunkuołtarzagłównego,
postanawiajączająćmyśliczyminnym.
Jedenzcelebransówściągałakuratpuryfikaterzzkie-
licha,bywlaćdoniegowinoiwodę.Mszalneobrzędy
niewieleobchodziłyDewarta,odkądodswojegopro-
18