Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeniezdążynalotnisko.Trzygodzinypóźniej,kiedy
spóźnieniebyłojużsmętnymfaktem,poczułtępawe
mdleniewdolebrzucha.Jegomośćnasiedzeniuobok
miałszorstkąbrodę,którawyścielałamutwarz
pooczodoły;plamynajegoniebieskichdżinsach
wokolicykroczabyłyprawdopodobniezkrwi.Cojakiś
czasdobywałzsiebiekleistechrząknięcieiwściekle
spluwałnapodłogę,awtedyMartin,którypragnął
zachowaćdobrestosunki,kiwałgłową,chichotał
zuznaniemiszczerzyłzębywuśmiechu.Zegar
nakorytarzuzatrzymałsięnaczwartejdwadzieścia
osiem.
Oczywiście,powiedziałpolicjantom,którychangielski
niebyłtakkoszmarny,jaksięspodziewał,zdawałsobie
sprawęztego,jakistosunekmamiejscowaludność
doalkoholu.Alespożyciemiałomiejsce
wmiędzynarodowymhotelu,atozpewnościąstanowi
okolicznośćłagodzącą?
Metalowekrzesłosprawiałowrażenie,jakgdyby
zaprojektowanojespecjalnie,bywrzynałosię
wmiękkieczęścijegociała,atouzmysławiałomu,
żejestprzeraźliwiebezbronnynietylkowobliczutych
gburowatychmężczyzn,jakżeodmiennychodgładko
ogolonychprofesjonalnychEuropejczyków,dorozmów
zktórymibyłprzyzwyczajony,aleiwsensie
ogólniejszym:wtymkrześleczaiłosięprzeczucie
śmierci.Małotego,wszystkieelementywnętrza
zmówiłysię,żebygozbićzpantałyku:szorstkie,
piekąceświatłonagiejżarówkidyndającejnakablu,
betonowaposadzka,zaciekinasuficie,kalendarz
ściennysprzeddwóchlatzfotografią
samopowtarzalnegokarabinutam,gdziepowinien
widniećsamochód,zachódsłońcalubpółnagakobieta.
Atenptak,ciągnąłdalej,dlaczegojakuderzył
wszybę,towyglądało,jakby
wybuchnął
?Tochyba