Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
istworzyćzagrożenienadrodze.Jednaktonigdyniebyławi-
naronda,tylkoczłowiekasiedzącegozakierownicą.Niestety
kursancitegonierozumieli.Zawszewinienbyłegzaminator,
którysięnanichuwziął,albozaczarowane,mroczneRon-
doSolidarności.CodosamegoWORD-u,tosąsiadowałon
zcmentarzemorazaresztemśledczym,cowpodsumowaniu
przekładałosięnazasłużonąnazwęulicy.
Kiedypodjechalinaparkingprzeznaczonydlaklientów
ośrodka,ojciecMartyjużnanichczekał.Byłtostarszypan,
naokomiędzypięćdziesiątkąasześćdziesiątką,zzadbanymi
istarannieuczesanymisiwymiwłosamiorazpotężnąpostu-
rą.Adam,patrzącnaniego,pomyślał,żekiedyśmusiałbyć
niezłymkotem,byłotoponimwidać.Ubranyweleganckigra-
natowypłaszcz,czarnemateriałowespodnieibrązoweskó-
rzanebutywyglądałnaprawdękozacko.Napalcachserdecz-
nychobudłonimiałzłotesygnety,anaprawymnadgarstku
połyskiwałagruba,ciężkabransoletazeszlachetnegożółtego
metalu.
Wolałbym,żebyniedowiedziałsię,coprzedkilkudzie-
sięciomaminutamirobiłamijegocóreczka–pomyślałAdam.
–Ciekawe,cobypowiedziałnato,żezamiastuczyćsię
jeździć,torobiłamcidobrze.–Martajakbyczytaławjego
myślach.
–Trochęsięteżuczyliśmy.–Kelerpróbowałsięuspra-
wiedliwiać,bardziejprzedsamymsobąniżprzeddziewczyną.
–Pozatymtakizabiegrelaksującyprzedegzaminemmoże
pozytywniewpłynąćnawynik–dodałzuśmiechem.
–Tylkożetotysięrelaksowałeś.Jaciężkopracowałam,
żebyśnakońcumógłsięspuścićdomojejbuzi.
–Przyznam,żefinałbyłbardzoprzyjemny.Zwolnijprzed
parkowaniem–poinstruowałją,ponieważzbliżalisiędowol-
negomiejsca,przyktórymstałzniecierpliwionytatuś.–Okej,
4