Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dziękuję,niemusiałapani.
Kobietapopatrzyłanamnieoceniająco,wygładzającstary,zbyt
dużysweter,którymiałanasobie.Siwewłosyspięłatak,
abywniczymjejnieprzeszkadzały.
KtosiętobązajmieKlaro,jaknieja?Boprzyjechałaśtusama,
prawda?Kolejnespojrzeniezamojeplecy.Poczułamrosnącą
wemnieirytację.
Tak,jestemsama.Dziękuję,żesiępanipofatygowała,alejestem
bardzozmęczona.
Czułam,żepewnegodniadonaswrócisz.Uśmiechnęłasię
złośliwie,nacozacisnęłamusta,byprzypadkiemniewymsknęło
misięcośniemiłego.Stolicaniejestdlatakichjakty.
Tojużbyłoprzegięcie.Stara,wścibskababa,któraprzylazła
tuwęszyć,niebędzieudawać,żemniezna.
Dobranocucięłam,zamykającjejdrzwiprzednosem.
Cozababsztyl!rzuciłamgniewniedopustegomieszkania.
Wściekłajakosawróciłamdokuchni,gdziepoczułamdziwny
zapach.Świetnie!Mojąkolacjęwłaśniediabliwzięli!
Ściągnęłamgarnekzkuchenkiipopatrzyłamzżalemnaspalony
posiłek.Przeniosłamwzroknareklamówkęzesłoikiem,rozważając,
czytoabynapewnobyłdobrypomysł.Miałaminnewyjście?Lepsze
toniżumrzećzgłodu.
Usiadłamprzystole,zerkającprzezoknonadzlewemnazarośnięte
podwórko.Ztymteżmusiałamcośzrobić.Westchnęłamciężko.
Niewiem,czydamradęsama.Przydałbysiędotegojakiśfacet…
Wsparłambrodęnadłoni,popadającwgłębokązadumę.Zalała
mniefalawspomnień;pamiętałammamę,jakkrzątałasiępokuchni,
przygotowującposiłkidlacałejnaszejtrójki.Kochałamją,akiedy
niepiła,byłanaprawdęwspaniała.Tylkożealkoholzawszebył
napierwszymmiejscu,zarównodlaniej,jakidlamojegoojca.
Walczylidługo,aleniepotrafiliwygraćznałogiem.Ostatecznieoboje
zmarlizprzepicia.
Widokpożółkłychszafekiścianpokrytychnikotynowymdymem
wywoływałwemniewstręt.Musiałamodmalowaćdom,jeślichciałam
tuzostaćinieznienawidzićtegomiejscajeszczebardziej.Kuchnia