Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Pocotorobicie?–zapytałamiprzesunęłam
spojrzeniempotrzechparachoczu.Byłamwściekła.
–Siedzicieprzytymstolejakjakieśtargoweprzekupki
iciągleużalaciesięnadmoimsmutnymżyciem.Tojest
mojeżycie,niewasze!–odparłamoschle,przełykając
ostatniwmuszonykęsposiłku.
–Toźle,żesięociebiemartwimy?–zapytałAdam,
wpatrującsięwemnieorzechowymioczami.
–Martwieniejestjakgłaskanie,zapamiętaj–bąknęłam,
alepojegopytającejminieizmarszczonychbrwiach
wywnioskowałam,żeniezrozumiałmojegoporównania.
–Odzagłaskaniazdychająkoty–rzuciłamniedbale
wytłumaczenie.
Wstałamodstołuiznowuujrzałam,jakmaładioda
wzawieszcezamigotałaczerwonymświatłem,
przedzierającsięprzezmateriałwkieszenimoichspodni.
Wyciągnęłamjąizałożyłamnaszyi.
–Onawciążwierzy,żeMatthewżyje.–Usłyszałam
cichygłosAgnieszki,kiedywychodziłamzkuchni.
Oparłamsięplecamiościanęilekkowestchnęłam.
Czasamimiałamichserdeczniedosyć.Tęskniłam
zasamotnością,aprzyjacielejaknazłośćwieczniestarali
sięurozmaicaćmójczas.Sądzili,żezapracowanaszybciej
zapomnę.Mylilisię.Przyjmującichbezsensowne
propozycjewyjściadokina,teatrulubnazakupy
docentrumhandlowego,czułamsięcorazbardziej
zagubiona.Gdypatrzyłamnafilmowykadrmiłosny,
zakrywałamoczydłonią,gdyżniepotrafiłampogodzićsię
zeszczęścieminnych.Możedlatego,żemójzwiązek
zMattemprzypominałromansniczymzbajki.Toznim
uczyłamsiędojrzałości.Dałmitakwiele,nieoczekując
niczegowzamian.Takbardzobrakowałomijego