Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Poostatnimwykładzieposzłamdobiblioteki.
WinformacjipowitałmniepanStrasse.Podałmirękę,ale
jejnieuścisnęłam.Wymamrotałamcośobakteriach,
cozostałoskwitowanezdumionymspojrzeniem.Strasse
poprowadziłmniewzdłużregałówzksiążkami
donajdalszejczęścibudynku,doktórejwstępubronił
studentomczerwonysznur.Zanimznajdowałosięzejście
dopiwnicy.Zachowującbezpiecznydystans,podeszłam
zabibliotekarzemdozamkniętychdrzwi.
Niebojęsię.
Tenlękniejestrealny
.
Powtarzanietychsłówpomaga,podobniejakmyśl
otym,cobysięzemnąstało,gdybymnieprzyjęłatej
pracyimusiaławrócićdoMaine.Towyobrażenie
trzymałomniewryzachipozwalałolepiejznosićcałą
sytuację.
–Możnawyjśćzmagazynubezklucza,aleniemożna
bezniegotamwejść–wyjaśniłStrasseiotworzyłdrzwi
zapomocączipa,któregoprzyłożyłdoklamki.
Światłowłączyłosięautomatycznieioświetliło
pomieszczeniezciasnoustawionymimetalowymi
regałami.Wśrodkubyłochłodnoisucho,takjakwcałej
bibliotece,tyleżewpowietrzuunosiłsięciężkizapach
wieloletniegokurzu.
PanStrassepoprowadziłmniewgłąbpomieszczenia.
Musiałamsięnaprawdęnatrudzić,żebykoncentrowaćsię
nietylkonapostawiejegociała,lecztakżenajego
słowach.
Mojapracabyłaśmieszniełatwa.Miałambraćpudło
książek,wyszukiwaćdlanichodpowiedniekarty
katalogowewktórejśzszafiwpisywaćinformacje
dokomputerawceludigitalizacjizasobów.Każdepudło
miałootrzymaćwłasnynumer,żebywraziepotrzeby
możnabyłojeszybkoodnaleźć.Ityle.Idealnezajęciedla
kogoś,ktochcesięodmóżdżyćizapomnieć