Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Corobisz?ZdzwonimysięnaSkypie?Ciągle
jestemwŽilinie,bliźniakizachorowały.Evkateż
bycięchciałazobaczyć...
Romanazniechęciąodsunęłakomórkęnabok.
Vandaprzyniosłakawęiprzeprosiła–musiuciekać
narecepcję,manocnązmianęwhostelu.
Weszłamdopokojuakuratwchwili,wktórej
całowałysięnapożegnanie.
Zamknęłamdrzwibalkonowezzewnątrz,żeby
dopokojuniewkradłsięchłódidym,alepochwili
Romanazapukaławszybę.Zawiniętawkocoparłasię
ościanęiodezwałazezłością:
–MamrozmawiaćzmamąnaSkypie?Bojęsię,
żepuszcząminerwy.
–Acojejchceszpowiedzieć?
–Żetoniesprawiedliwe.Dlawnukówwypruwasobie
żyły,aleoKlárzewogóleniepamięta.Niedokładasię
doniczego,wogólesięoniąnietroszczy.
–Aha–stwierdziłamześmiechem.–Ajakbysię
miałaoniątroszczyć?
–Jeśliniefinansowo,tomogłabychociażczasem
jąodwiedzić.Mogłabyspaćumnie.Mogłabykołoniej
porobićipochodzićzniąnauwiązie.Poradziłabysobie
ztymbezproblemu.
Kiwnęłamgłowązrozbawieniem.
–Zczegosięśmiejesz?PrzecieżKlárajestdlamnie
jakdziecko.Mamadobrzewie,żeinnegomiećnie
będę.
OsłabionySamkopomachałdokamery.Miał
trzydzieściosiemipółstopniagorączki.Mama