Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieznaczy,żesięzgodzę!
Ucieszyłsięipowiedział,żetosięsamoprzezsięrozumie.
Zaproponował,żebymznimwpadłdojakiejśrestauracjicoś
przetrącić,ajakbędziemykonsumowali,tomiwszystkodokładnie
wytłumaczy.Oczywiścieonbędziestawiał,boprzecieżmnie
zaprasza...
Zapomniałemjakośospotkaniuumówionymwpośredniaku.
Poczułemzato,żejestemgłodny,isięzgodziłem.Naswoje
nieszczęście...
ZaprowadziłmnienaulicęKredytową,doknajpy,którakiedyśbyła
żydowska,aterazjestfilią„Kameralnej”.Rozebraliśmysięwszatni.
Onkupiłuszatniarzapaczkęcarmenówizeszliśmydopodziemia.Nie
minęłojeszczepołudnie,więcwlokalubyłopustawo.Zajęliśmystolik
ustawionypodwielkimwiatrakiem,którywolnosięobracał.Zjawiła
siękelnerkaimójokularnikzacząłzamawiać.Kotletyschabowe
zamówiłzburaczkamiikapustą,adotegooczywiściepołówkężytniej.
Żytniąpannaprzyniosłaniewbutelce,alewkarafcebardzo
eleganckoizaraznapełniłakieliszkiporazpierwszy.
Wypiliśmyidawajdotychkotletów.Dobrebyły,tłuściutkie,
przyrumienionejaknależy.Dawnotakichniejadłem.Odczasuwyjścia
zkiciaodżywiałemsięraczejmałoregularnieibyleczym.Wkiciuteż
naspodwzględemkuchninierozpieszczali.Takieschaboszczaki
zjarzynkamijadłemdawno,bardzodawnotemu.Pożerałem,misię
uszytrzęsłyibłogomisięnaduszyzrobiło...Imożedlatego
zmiękłem,iszybkozgodziłemsięnajegodziwacznąpropozycję,choć
jużwpierwszejchwili,zarazjakmipowiedział,ocomuchodzi,
topomyślałem,żealbokpizemnie,albojestregularnymwariatem
wypuszczonymnaprzepustkęzTworek.Aleopowiemwszystko
pokolei.Przedstawiłmisię.Powiedział,żenazywasięPaweł
Kosiorekizajmujesiębadylarstwem.Pomyślałem,żejeśliuważa,
żeznalazłfaceta,którybędziebabrałsięwziemi,tosięgrubopomylił.
Nieznoszęrozrzucaniagnoju,pieleniaitemupodobnychrobót.
Zdwojgazłegowolałbymtyraćnabudowie,niżbabraćsię
wgnojówce,choćbyzatonawetidwiestówydzienniepodlatywały,
coubadylarzywsezonieczęstosięzdarza.Alezarazzrozumiałem,
żeprzecieżdotakiejrobotyniepotrzebamukogoś,coumiepisać
popolsku.Pozatymbyłstyczeń,więcubadylarzyniesezon.Izaraz