Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Aleksandra
ZatrzymujęsiępoddomemAnety,którawpośpiechu
odpinapasbezpieczeństwa,anastępniewychodzi
zsamochoduinapożegnanierzucatylkokrótkie„do
jutra”,poczymzdecydowaniezbytmocnymruchem
zatrzaskujezasobądrzwi.Normalniemiałabymochotę
wybieczaniąiporządniezatoopieprzyć,alenawidok
pustegomiejscapasażeraodczuwamwreszciewielką
ulgęiniechcęsobiezepsućdobregonastroju.
Wmomenciekiedyponowniewłączamsiędoruchu,
dochodzijuższesnastaidopierowtedyuświadamiam
sobie,żedotejporywypiłamtylkobutelkęwody
izjadłamjogurt.Nawspomnienieobutelcewybucham
głośnymśmiechemipróbujęsobiewyobrazićminę
Olechowskiego,kiedyotwierapapierowątorbę,którą
muwręczyłam.Wiem,żeto,cozrobiłam,byłowyjątkowo
wredne,alenaBogajeśliktośprzyjeżdża
doMcDonalds’aioczekuje,żenaglewyczarujęmujakieś
superdietetycznedanieprostozpodręcznikaozdrowym
żywieniu,toniebyłabymsobą,gdybymnieskorzystała
zokazji,żebychoćtrochęmudopiec.
NaBielanydocieramokołopółgodzinypóźniej.
WpośpiechuprzejeżdżamprzezKasprowicza,anastępnie
skręcamwSwarzewską,naktórejznajdujesięmoje
skromnemieszkanie.Mojetowtymprzypadku