Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tojegotrzebabyłodziśpochować,nieją.Coonbezniej
pocznie?
Niebozasnuwałycorazciemniejszechmury,aAlan
siedziałwbezruchu.Kilkukierowcówzatrzymałosię,
byzapytać,czynietrzebamuudzielićpomocy,inni
natomiastpoprostutrąbili,zmuszenigowymijać.Alan
pozostawałjednakgłuchynawszystkiesygnałyzeświata
zewnętrznego.Istniałtylkoonijegoból.Otoczony
szumemulicy,któregoniesłyszał,siedział
wsamochodzieiwpatrywałsięwzachódsłońca.Chowało
sięzahoryzontem,rozświetlającniebofeeriąbarw.Alan
uwielbiałtenmomentdniaigdytylkomógł,stawał
woknie,bynaniewtedypopatrzeć.Wydawałomusię
wówczasnajwiększymcudemnatury,jakikiedykolwiek
istniał.Leczdziś,zamiastsięzachwycićkolejnyraz,
poprostusięrozpłakał.Katarzynabyłajegosłońcem,
mimojejproblemówzamierzałkrążyćwokółniejjuż
dokońcażyciaisprawiać,byświeciłacorazjaśniej
imocniej.TymczasemjednakKatarzynazgasła,podobnie
jaksłońce.Ztymżeonamiałajużnigdyniepojawićsię
nahoryzoncienieobudzisiękolejnegodnia.
Alanodpaliłsilnikdopieropodwóchgodzinach.Szybko
włączyłsiędoruchuijechałprzedsiebie,widząctylko
wąskitunelbiałychpasówdrogowychorazświatła
mijającychgoaut.Choćzewszystkichsiłstarałsięskupić
wyłącznienadrodze,nieumiał.
DotarłdoTorontodopieronadranem.Byłpotwornie
zmęczony,powiekiciążyłymuniewyobrażalnie,jednak
zamiastwrócićdodomu,bysięwyspać,pojechał
doparku.Zostawiłsamochódnaparkinguischował
kluczykidokieszeni.Przeszedłprzezgłównąbramę,
poczymskierowałwstronęmałejplatformywidokowej
zamontowanejnadniedużymstawempołączonym
zesztucznymwodospadem.Byłodośćchłodno,więc
zasunąłkurtkępodsamąszyję.Powoliwszedł
naplatformęioparłdłonieobarierkę.Wtafliwody
odbijałysięrosnącekuniebu,zieleniącesiędrzewa;ich
odbiciamieniłysięwświatłachpadającychzpobliskich