Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przypuszczenia.Bladatwarz,podkrążoneoczyiwłosywsta-
niechaosu.Muszęsięubrać,apóźniejnajgorsze.Wyjdęwob-
jęciaoczuludzizpracy,acibędąmnieoceniać,układaćso-
biewgłowiescenariuszewczorajszegowieczoru.Niebyłam
nigdywpodobnejsytuacjiichoćmiałamochotęnakrzyczeć
imwszystkim,żeichrojenianiesąprawdą,towiedziałam,
żetobezsensu.
–Dziękizaudostępnieniemiejscadospania.–Skłoniłam
głowę,jaknadobrzewychowanąjednostkęprzystało.
–Niemazaco.
Brakuśmiechu,minimalnykontaktwzrokowyitobybyło
natylezjegostrony.Chybajednakmiałamprzechlapane.
Wyjściezpokojuipierwszystrzałzaciekawionegowzro-
ku,cośnakształtuśmiechubłąkającegosiępoustachipo-
zdrowienie.
–CześćMarlena.–Tokierownikmagazynu.–Mamna-
dzieję,żedobrzesięspało.
–Cześć–bąknęłam,choćmiałamochotękazaćmuspa-
dać.–Cudowniewręcz.
Znalazłampokój,awnimAgnes.Siedziałanałóżku,ma-
lującpaznokcie.
–Ajednakposzłaśwtango.–Rzuciławesoło.–Zkim?
–Znikim–warknęłam–Niemiałamgdziespać,bowszę-
dziesiędupczyli.
–Normalka.Mówiłamci.–Wzruszyłaramionami.–To
gdziespałaś?
–UPrzemka.
Niemusiałamdługoczekaćnareakcję.Brwi,jakzwy-
kle,zniknęłypodgrzywką,oczypowiększyłysię,apędzelek
zlakieremdopaznokcizawisłnadpalcem.Kroplalakieru
39