Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
srebramiikryształami,niedużybiałystół,nakrytydlaczterechosób,
zdawałsięwystawąluksusowychnaczyń,którychwystarczyłoby
doobsłużeniacałegopersoneluurzędupocztowegowŁyskowie.
—Mojepaniewtejchwilizejdą,właśniekończąubieraniesię,
możetymczasemzechcepan,drogipanieNikodemie,obejrzećinne
pokojenaparterze,bopiętro,che,che,jestjeszczeniewidzialne,
pojmujepan,damy.Jakżesiępanupodobamojasiedziba?Sam
jąurządzałem,samprojektowałem,poczynającodwskazówekdla
architekta,akończącnanajmniejszymmebelku…
WziąłDyzmępodramięi,drepczącprzynim,zaglądałmuraz
porazwoczy.
Pałackoborowski,jakicałeKoborowo,tłumaczył,tojegoduma
ichluba,jeszczeprzedniewielulatybyłytudzikiewertepy,dworek,
cotonadawałsięchybanarozbiórkę,zrujnowanezabudowania
gospodarskieiziemiawpołowieleżącaodłogiem.Adziś—złote
jabłko,cacko,wychuchane,systematycznąpracą,ciężkimtrudem
postawionena,paniekochany,nogi.
Szlipomiękkichdywanachprzezpokojeurządzonezprzepychem,
ojakimwogóleDyzmaniemiałwyobrażenia.
Zezłoconychbrązów,zsutychramobrazów,zlśniącychmebli,
zolbrzymichluster,zmarmurowychimalachitowychkominków,
znieznanychtkaninizłotemtłoczonejskóry—zdawałysiękrzyczeć
pieniądze.Dyzmieprzyszłonamyśl,żegdybyziemiasięnagle
zatrzęsła,pałacwrazzcałymurządzeniemrozsypałbysięwzłote
krążki.
—No,jakże?—pytałKunicki,gdyznowuznaleźlisięwjadalni,
niezdążyłjednakotrzymaćodpowiedzi,otworzyłysiędrzwiiweszły
oczekiwanepanie.
—Pozwólcie,przedstawię:panDyzma.
Starsza,jasnablondynka,zuśmiechempodałarękę:
—Bardzomiprzyjemnie.Wielesłyszałamopanu.
Młodszaodniejszatynka,ochłopczykowatejpowierzchowności
iżywychruchach,mocnouścisnęładłońNikodema,przyglądającsię
mutakbezceremonialnie,żeażsięzdetonował.
Naszczęścienicniepotrzebowałmówić,gdyżKunickiterkotałbez
przerwy.Miałzatemczasprzyjrzećsięobupaniom.Blondynkamogła
miećnajwyżejdwadzieściasześćlat,szatynkamożedwadzieściaczy