Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
Właścicielrestauracjidałznaktaperowiitangourwałosię
wpołowietaktu.Tańczącaparazatrzymałasięwśrodkuringu.
Noico,paniedyrektorze?zapytałaszczupłablondynka,
wyzwalającsięzramionpartneraipodchodzącdostolika,naktórym
półsiedziałgrubyczłowiekospoconejtwarzy.
Właścicielwzruszyłramionami.
Nienadasię?lekkorzuciłablondynka.
Pewno,żenie.Drygunijakiegoniemaaniszyku.Żebychoć
jakiprzystojnybył…
Zbliżyłsiętancerz.
Blondynkaprzyjrzałasięuważniejegomocnoznoszonemu
ubraniu,rzednącymwłosom,koloruwłoskiegoorzecha,zlekka
kędzierzawymirozdzielonymnaśrodkugłowy,wąskimustomisilnie
rozwiniętejszczęcedolnej.
Apanjużgdzietańczył?
Nie.Tojest,tańczyłem,aleprywatnie.Nawetmówili,
żedobrze…
Alegdzie?obojętniezapytałwłaścicielrestauracji.
Kandydatnafordanseraobrzuciłsmutnymwzrokiempustąsalę.
Wswoichstronach,wŁyskowie.
Grubasroześmiałsię.
Warszawa,paniedrogi,nieżadenŁysków.Tutrzebaelegancko,
paniedrogi,zszykiem,zfasonem.Szczerzepanupowiem:nie
nadajeszsiępan.Lepiejposzukajpansobieinnejroboty.
Zawróciłsięnapięcieiposzedłdobufetu.Blondynkapobiegła
dogarderoby.Taperzamykałfortepian.
Kandydatnafordanseraleniwieprzerzuciłprzezramiępłaszcz,
wcisnąłnaczołokapelusziruszyłdodrzwi.Minąłgopikoloztacą
tartinek,wnozdrzauderzyłsmakowityesencjonalnyzapachkuchni.
Ulicęzalewałgorącypotopsłońca.Zbliżałosiępołudnie.Ludzi
byłoniewiele.RuszyłwolnymkrokiemkuŁazienkom.Narogu
Pięknejzatrzymałsię,sięgnąłdokieszenikamizelkiiwyłowiłniklową