Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wcementowych,doskonaleudającychkamieńścianachgotyckiejkatedry,nakontynencie,którynigdy
nieprzeżyłgotyku.
Cozaironiarzuciłnagłosiporazkolejnyskarciłsięwmyślachzaidiotycznyzwyczaj
rozmówzesobą.
Chwilępóźniejpoczułznajomybólgłowy.
Zaraz,przecieżniczegoniebiorę.Naprawiepustymplacuswobodniezadawałnagłospytania.
Wyciągnąłzkieszenimarynarkimałepudełkozlekarstwemirozwinąłulotkę.Studiowałprzez
chwilę,apotemrzuciłbezgniewu,raczejzeznużonymrozczarowaniem:
Firmyfarmaceutyczne.
Spojrzałnadrzwi.WrotadoRaju.GatesofParadise.PortadelParadiso,nazwanetakprzez
samegoMichałaAnioła.Atooczymśświadczyło.Niemalidentyczne,alewiodłydozupełnieinnych
światów.Niedasięprzenieśćobecnejwbudynkachhistorii.
GdymijałjewItalii,wpadałdociemnej,niedużejprzestrzeni,stąpałpokamiennej,ponad
osiemsetletniejposadzce,bytrafićnagrobowiecantypapieżaJanaXXIII.Nadgłową,bizantyjskim
światłemtajemniczopobłyskiwałytrójkątnefreski,podktórymijakodzieckosiadywałDante
Alighieri.Ciekawe,czypodobniejakturyścizadzierałgłowę,podziwiającscenyśmierci
izmartwychwstania.Davidwielokrotniezastanawiałsię,czytamtensufitzawędrowałdoBoskiej
komedii.Pewnietak,przecieżmózgmagazynujewszystkieujrzaneobrazy.TAMpanowałahistoria
wypłukiwanaprzeznieustającefalezwiedzających.Uzbrojeniwaparaty,przewodnikiwewszystkich
językachświata,wnamaszczeniuwchłaniającyprzeszłośćijakmusięwydawałoniezauważalnie
wynoszącyzwnętrzakatedry.Naswoichźrenicach,wcyfrowychklatkachwspomnień,bezkońca.
Kradnącytchniętąwścianyenergięiniepozostawiającniczegoopróczpieniędzy.Westchnął
zniecierpliwiony,jeszczerazspoglądającnakatedrę.Tu,gdyporazpierwszyprzekroczyłpróg
„błyskawicznychwrót”,wpadłwolbrzymiąprzestrzeńwypełnionąfiltrowanymprzezwitraże
światłem.Jegostopyprzemierzyłyolbrzymilabirynt,odwzorowanynaposadzcekatedryNotre-Dame
wChartres.PolewejminąłkaplicęAIDS,znakmiastaiczasów.
Zpewnościądożyjekiedyśteleportacji.Cośjakw„StarTreku”,alezpewnymulepszeniem.Czy
niecudowniebyłobymiećtakieobrotowedrzwi?PchnięciewlewoSanFrancisco,pchnięcie
wprawoFlorencja.Zamiastpotworniemęczącychgosamolotówilotnisk.Westchnąłizżalem
otworzyłoczy.Dziewczynazmotylemprzypomniałamu,żemusisiępospieszyć.Wstałzławki,
posłałdyskretnyuśmiechstaruszce,którejmiękkieruchyzdawałysięzapełniaćcałyplac
niewidzialnymiliniami.Prawiewidziałjewpowietrzu.Potemzamieniłysięwbiałe,rozmywającesię
smugi,jakte,którezostawiajązasobąlecącewbezchmurnydzieńsamoloty.Oddałwypożyczony
samochódijeszczerazprzelotniespojrzałnapaszport,jakzawszeupewniającsię,czywszystko
zapamiętał.Tegonawykunauczyłsięzżołnierskąsurowościąikonsekwencją.Nigdyniezdarzyło
musięzapomniećnazwiskaczydatyurodzin.Imięzgodniezprawdąpozostawałozawszetosamo.
Davidbyłwystarczającouniwersalny,pasowałdowielukrajówijęzyków.Pozatymzżyłsię
zoficjalnąhistoriąnaswójtemat.Pierwszedwiegodzinyminęłymunaczytaniu,zzadumąprzeglądał
pięknieilustrowanyGapinnature,przedstawiającynieistniejącejużzwierzęta.Porównałułożenie
ikolorpiórptakadodonamistrzowskowykonanymrysunkuzeswoimiwspomnieniami.Zuznaniem
pochyliłgłowę,boleśniedokładnepodobieństwo.Przerzuciłjeszczekilkastron.Potemobejrzałjakiś
historyczny,idiotycznienaiwnyifałszującyprzeszłośćfilm.Krótka,alejednakprzerwaprzeddrugim
lotem.