Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gozapraszaćdosiebie.
Któregośdniadrzwiotworzyłmijegoojciec.
Maciek,dociebie!Niewiedziałem,żemasztakiekoleżanki.
Omiótłchciwiewzrokiemmojezbytdużejaknaosiemnastolatkę
piersi.Byłamprzyzwyczajona,żezwracałamnimiuwagęmężczyzn,
ajednocześniewciążbałamsięwykorzystywaćcielesnąwładzę.
PoszłamdopokojuMaćka.
Widzącto,nacopatrzę,słówmibrakwistocie.Dziwićsiętylko
muszętwejrzadkiejślepocie.Doprawdy,zaślepionymtrzebabyć
niemało,byjeszczenamniewierzyćpotym,cosięstało!
recytowałamzpasjąsłowa,któreznałamjużnapamięć,wyobrażając
sobietamtenbuntElmiryprzeciwkokościelnejhipokryzji.
ApotemmójteatralnyOrgonodpowiadałuparcie:
Jazaświem,comamsądzić,iniktmnieniezmieni.
Podwóchgodzinachskończyliśmy.Maciekwyszedłzemną
doprzedpokoju.
Odwiozęciędodomu.Muszęzajechaćdoapteki,apadadeszcz
usłyszałamnadsobągłosojcamojegokolegi.Szarmanckopodał
mikurtkę.Gdywyszliśmyprzedklatkę,rozpiąłnademnąparasol,
apotemotworzyłdrzwiauta.
Niebieskimałyfiatdzielniepokonywałkałużeikoleiny.
Gdziemieszkasz?
NaProstej.
Zmokłabyścałkiem.Toponadkilometr.
Spojrzałnamnietakdziwnie.Przestraszyłamsiędziwnego
ciemnegospojrzeniamężczyzny,którybyłwwiekumegotaty.
SkręciłnaPułtuską.