Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Spacerztatązawszesięudawał.Tatabyłtakiduży.Tonic,
żepotem,wszpitalu,będziewzrostudziecka.Skurczonywprecel
boleści.Ważne,żewtedybyłwysoki,bodziękitemumogłamdumnie
kroczyćujegoboku.Podskakiwałamprzekonana,żejestnajwyższy
ztatusiów.
Kopulującepsyzostałydaleko,zakrzakamiprzyśmietniku,
ajawciążzastanawiałamsię,dlaczegoniepozwoliłmipatrzeć,jaksię
śmieszniebawiły?
…Patrzyłamteraznaniego.Szpitalnekable,pomagającemużyć,
byłyjakptasiegniazdo.Wjednobarwnychpolietylenowychobjęciach
mógłczućsiębezpiecznie.Technologicznączułościąsprawdzały
wszystkieżyciowefunkcje,dostarczałytlenu.Byłycichąspowiedzią
zbiciaserca.
Tato,poczekajnamnie,wrócę…
Chybausłyszałmójszept.Poruszyłpalcami,zastygłyminaczystej
pościeli.
Wróciłamdohotelu.Patrzyłamprzezoknonacichąotejporze
ulicę.Znówbyłamwrodzinnymmieście.Niemiałamnawetklucza
domojegodawnegomieszkaniawszarymblokunaProstej.