Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
SZANSAJEDNANAMILION
Bardzomożliwe,żeznowuzrobiłamcośimpulsywnie.Otóż,ponieważ
niemogłamzasnąć,przeglądałamsobiesocialmedianatelefonie,
myślimiuciekływkierunkuporannegojogginguipomyślałam,
żechciałabymmiećtakiesłuchawki,któredobrzewyciszajądźwięki
zzewnątrz.Więc,uch,zamówiłamjezdostawądodomuitakim
sposobemmamopięćsetczterdzieścidziewięćdolarówmniej.
Ale,hej,jeżelimająmipomócwkoncentracjiwczasiebiegania,
toczemumiałabymichniekupować?
Dobra,kogojaoszukuję.Mogłamwybraćjakąśtańsząwersję,ale
poprostuniepotrafiędysponowaćpieniędzmi.Kiedytylkocośwpada
minakonto,natychmiastzaczynamsięzastanawiać,jaktowydać.
Wiem,tobardzozłacechacharakteru,alenicnatonieporadzę.
Adlaczegootymwspominam?Bowłaśniesięobudziłam,
przebrałamwsportoweciuchyicierpię,boidębiegaćitakbardzo
chciałabymmiećjużtesłuchawki.
Otwieramdrzwi,żebyjakzwyklepobiecwzdłużVeniceBeach,gdy
oślepiamnienagłyblask.Odruchowocofamsięokrokiprzesłaniam
oczydłonią.Docieradomniegłośnytrzaskaparatówfotograficznych,
błyskająflesze.Robięzdłonidaszeknadoczamiiwtedydostrzegam
masęludzistojącychniemalwprogunaszegodomu.
Cotusięodwala?
Przekrzykująsię,ajaledworozróżniamsłowa.
Copanimadopowiedzenianatemat…
Nicnierozumiem,bowtrącasięjakaśkobietaopiskliwymgłosie.
Odjakdawnasięspotykacie?
Spotykamy?Kto?Jaikto?